Trochę zwlekałam z dodaniem tego rozdziału, ale już jest. Co do bloga - odwiedziny jakieś są, jednak niestety nikt nie pozostawia po sobie żadnego śladu w postaci opinii tudzież linku do swojego bloga, szkoda. No nic, piszę dalej, bo ponoć początki zawsze bywają trudne ;)
_____________________________________
Leżał na łóżku spoglądając w biały sufit. "Dlaczego
sufity z reguły są białe? Komu by przeszkadzał jakiś tam inny kolor? Białe
sufity są nudne. Ogólnie, sufity są nudne"
- rozmyślał nie odrywając wzroku od rozpościerającej się przed jego
oczami płaszczyzny. Miał wolne od obowiązków niedzielne południe, a komentował
w myślach kolorystykę sufitu.
Po omacku sięgnął ręką po telefon, który powinien znajdować
się w pobliżu poduszki, gdyż właśnie tam ostatnio go odkładał. Przez chwilę
przesuwał dłonią po pościeli, jednak nie wyczuwał niczego, co mogłoby być jego
smartfonem.
- Nosz cholera jasna…
- mruknął ze świadomością, że musi się choćby odrobinę i na chwilę podnieść
Część telefonu była schowana pod poduszką, natomiast
niewielki jego kawałek wystawał. Chłopak pocieszony myślą, że nie musiał
przynajmniej schodzić z łóżka sięgnął po niego i odblokował ekran.
Brak nieodebranych wiadomości i połączeń. A może, gdy tak
odkładał bądź brał komórkę do ręki, to niechcący coś wyłączył? Sprawdził
skrzynkę odbiorczą i rejestr połączeń - w dalszym ciągu nic.
- Eeeech… - westchnął, tym razem chowając telefon do
kieszeni spodni
- Niall? - usłyszał
głos Zayna dobiegający zza drzwi
- No?
- Będę robił
spaghetti, chcesz też?
- Zjadłbym… czekaj,
idę z tobą!
Szybkim ruchem zeskoczył z posłania i ruszył w kierunku
wyjścia z pokoju, porywając ze sobą koszulkę leżącą na brzegu łóżka, którą
błyskawicznie na siebie włożył. Sięgając klamki, drugą dłonią poklepał kieszeń,
by upewnić się, że zabrał ze sobą telefon.
Otworzył drzwi i ujrzał kumpla ze zdziwioną miną.
- Będziemy teraz
razem chodzić do kuchni, tak jak laski chodzą razem do kibla? - zapytał Zayn
przypatrując się kumplowi
- Jak chcesz, to
możemy - odparł Niall z uśmiechem, szturchając kumpla w ramię
***
- Niall Horan
zapytał, co robisz dzisiaj wieczorem i ty mu jeszcze nie odpisałaś?! - zapytała
Karo patrząc na Yvonne, jakby ta była co najmniej niespełna rozumu
- Nie no wiecie, a co
z Michaelem?
- Yv, to jest koleś z
neta, którego… - zaczęła, jednak widząc minę Hann mówiącą mniej więcej w stylu
"czekaj, ja wiem jak ją przekonać" przestała
- Nie możesz się
spotkać z Niallem jak z kolegą? Jeżeli Michael jest rozsądny, nie powinien się
o to gniewać - zaczęła dyplomatycznie Hannah, a zaciekawiona mina siostry
zachęciła ją do kontynuowania wypowiedzi - przecież wczoraj żartowaliście i
śmialiście się jak kumple znający się kilka, o ile nie kilkanaście lat, pomyśl,
że będziesz miała pozytywny wieczór. No i przy okazji trochę sprawdzisz
Michaela, jak jest przesadnym zazdrośnikiem to sobie go odpuść, przecież lubisz
towarzystwo facetów, masz sporo kumpli, jak na typową chłopczycę przystało,
jakby miał się o każdego fochać to szkoda czasu
- Myślisz? - młodsza
z bliźniaczek najwyraźniej podłapała punkt widzenia siostry
- No pewnie, zgadzam
się z Hann w stu procentach!
- No to dobra, macie
rację - oznajmiła Yv odchodząc od stołu
- A ty gdzie
idziesz?! - Hannah i Karo wyraźnie się oburzyły
- No chyba nie
myślałyście, że będziecie podsłuchiwać moją rozmowę telefoniczną? - spojrzała
na dziewczyny i uśmiechnęła się szeroko
- A idź mendo - tym
razem to Hann rzuciła czymś w siostrę, a konkretniej plasterkiem ogórka ze
swojej kanapki
Yvonne poszła do łazienki i zamknęła drzwi za sobą, to był
jeden z jej dziwniejszych zwyczajów. Ogólnie nie przepadała za rozmowami
telefonicznymi, szczególnie, przy słabym lub zanikającym zasięgu, tudzież z
osobą, która ma problemy ze słuchem - wtedy nie ważne kto by to był, dziewczyna
była w stanie najzwyczajniej w świecie rzucić słuchawką w takiej sytuacji, gdyż
jej irytacja osiągała wtedy swoje apogeum. Wracając do sedna sprawy -
dziewczyna zwykle przeprowadzała rozmowy w zamkniętej łazience, ze względu na
ciszę, jaka tam panowała, szczególnie po zamknięciu drzwi - można było w pełnym
spokoju oddawać się konwersacji.
Na liście kontaktów w telefonie znalazła pozycję "Niall
Horan". Przesunęła kciukiem po wyświetlaczu i przyłożyła telefon do ucha.
Po kilku sygnałach usłyszała znajomy głos:
- Hej, sorry, że tak
się grzebałem, ale musiałem wytrzeć ręce, robimy obiad z chłopakami - wyjaśnił
pospiesznie - myślałem, że się nie odezwiesz
- No ale się odzywam
- odparła i jednocześnie przyłapała się na tym, że słysząc głos chłopaka
przygryzła wargę, a robiła tak zawsze, gdy się niecierpliwiła lub denerwowała
- Iiiii? - w głosie
chłopaka słychać było rozbawienie
- Iiiii… Nic dzisiaj
nie robię i domyślam się, że chciałeś wyrwać mnie z opresji
- No masz rację -
potwierdził - powiedzmy, że uratuję cię tak… o siódmej?
- No powiedzmy
- I powiedzmy… że
spotykamy się pod budynkiem, gdzie kręciliśmy klip? Chyba, że masz tam za
daleko?
- W porządku, będę na
czas, to znaczy, postaram się być - roześmiała się
- Ale jak będę czekał
dłużej niż piętnaście minut to sobie pójdę i się obrażę
- Jakby coś się stało
to będę dzwonić, ale szczerze wątpię. To co, do zobaczenia?
- No do zobaczenia -
odparł, po czym się rozłączył
- Ale mnie
wkopałyście - krzyknęła Yv wychodząc z łazienki - co ja teraz kurwa ubiorę?!
***
Rozłączył się i ponownie schował telefon do kieszeni.
- Kto to był? -
zaczął dociekać Zayn, widząc szeroki uśmiech na twarzy kumpla
- A jak myślisz? -
zapytał Liam, który w międzyczasie dołączył do chłopaków - nietrudno zgadnąć -
zawahał się - chyba, że nic mu nie mówiłeś? - dodał zwracając się do Nialla
- No jeszcze nie -
odparł blondyn drapiąc się po głowie
- Nasz irlandzki
Casanova będzie miał randkę z…
- Yvonne - Niall
szybko przerwał Liamowi. Sam chciał przekazać Zaynowi tą informację - a teraz
ty, dla odmiany angielski Casanovo, zadzwoń do Karo
- Pisałem do niej,
widzimy się jutro, to znaczy wpadam tam do niej jutro wieczorem, dzisiaj będzie
zakuwała, ma jutro coś do zaliczenia na uczelni… Gadałem wam, że studiuje
prawo? I ma staż w naprawdę dobrej kancelarii?
- Uuuuu, stary, no to
się skończy przebieganie na czerwonym świetle - skwitował Zayn
- Ha, ha, ha -
mruknął Liam, którego ten żart najwidoczniej nie rozbawił
- Dobra panowie,
grzejemy i wpieprzamy, głodny jestem - przerwał im Niall
***
Był kwadrans po szóstej. Za piętnaście minut powinna wychodzić.
Wprawdzie miała już wyprostowane i ułożone włosy a także makijaż na twarzy,
jednak ubrana była jedynie w bieliznę i stała przed otwartą szafą. Dodatkowo
miała przewieszony przez ramię biały biustonosz na wypadek, gdyby zechciała
jednak ubrać jasną bluzkę.
- Yv, za piętnaście
minut wychodzisz i jeszcze gołą dupą świecisz?! - wrzasnęła Hann na widok
siostry - suń się - odsunęła ją na bok, by mieć pełny dostęp do szafy, po czym
wyrzuciła z niej na materac limonkową, bandażową spódniczkę, biały top bez ramiączek
i dżinsową kurtkę (tym razem nie ramoneskę) w kolorze spranego tudzież
wytartego dżinsu - a do tego białe tenisówki, albo pożyczę ci moje beżowe
baleriny. No i możesz założyć na szyję łańcuszek z zawieszką w kształcie
królika, wiesz który, mamy takie same. A teraz ruchy!
- Mam się wylaszczyć
na spotkanie z kolegą? - zapytała Yv po czym dodała - musisz mi w takim razie
pożyczyć ten twój kremowy stanik bez ramiączek, bo mój jest w praniu
- Dziecko, bierz co
chcesz, tylko się ruszaj!
***
Czekał w umówionym miejscu spoglądając na przemian przed
siebie i na zegarek. Za dziesięć szósta, więc miała jeszcze czas, za to on
czekał już dziesięć minut. Przez telefon brzmiała tak dziwnie… Niby się śmiała,
ale jakby mimo wszystko nie była przekonana. Może nie chciała być niemiła? Może
po prostu głupio jej było odmówić? Ciągle miał w głowie rady Liama. Chociaż…
Cholera, jak to leciało? Chwila… "Nie gadaj o jej tyłku" - no dobra,
ale to dopiero jedna wskazówka, a było ich kilka… Ach tak, było jeszcze coś o
tym, żeby za bardzo się do niej nie kleić a najlepiej w ogóle, skoro jest taka
zdystansowana…
- No siema - brunetka
przywitała się w charakterystyczny dla siebie sposób. Był tak zamyślony, że
nawet nie zauważył, jak do niego podchodziła - chyba się nie spóźniłam? Bo nie
wiem która godzina, telefon mam gdzieś na dnie torebki
- Nie… - chciał
powiedzieć coś jeszcze, jednak właśnie wtedy podniósł wzrok i zobaczył, że
Yvonne ma na sobie spódniczkę. Krótką spódniczkę. W ogóle wyglądała zupełnie
inaczej, tak jakoś… dziewczęco, delikatnie? Wyrwał się z rozmyślań i rozpostarł
ramiona przed dziewczyną - Nie przywitałem się porządnie, cześć
- No siema po raz
drugi - odparła z uśmiechem przytulając się do chłopaka i delikatnie poklepując
go po plecach
- Świetnie wyglądasz
- szepnął, po czym zwolnił uścisk
- Ty też i… fajnie
pachniesz
- Dzięki… ty też -
odpowiedział, na co obydwoje zaczęli się śmiać
- To gdzie idziemy? -
zapytała
- Zobaczysz… -
uśmiechnął się tajemniczo
***
Siedziały w dużym pokoju, na kanapie. Hann czytała książkę,
natomiast Karo trzymała na kolanach notatki i uważnie je analizowała. Na niskim
stoliku naprzeciw leżała gruba książka, a obok niej stał kubek z kawą,
wypełniony (opróżniony?) już tylko do połowy.
Błogą ciszę przerwało pukanie do drzwi.
- No nie gadaj, że
Niall nie przyszedł na spotkanie, albo że Yvonne stchórzyła! - Hann była wyraźnie zdziwiona tym, co
właśnie usłyszała - pójdę otworzyć - oznajmiła podnosząc się z miejsca.
Karolina odprowadziła przyjaciółkę wzrokiem, po czym wróciła
do lektury notatek. Powtarzanie umiejętności zostało jednak przerwane po raz
kolejny
- Karo, to do ciebie,
ja idę do pokoju na kompa - zakomunikowała Hann, wchodząc do pokoju z Liamem u
boku
- Hej, ja tylko na
chwilę, nie chcę ci przeszkadzać - powiedział półgłosem
- Hej… Łał,
zaskoczyłeś mnie, proszę, siadaj - wskazała miejsce obok siebie
- Jak ci idzie? - zapytał
- W zasadzie już
tylko powtarzam, myślę, że będzie dobrze
- Oczywiście, że
będzie, będę trzymał kciuki. Daj jutro znać, jak ci poszło
- Nie ma sprawy -
uśmiechnęła się - dowiesz się pierwszy. Napijesz się czegoś?
- No wiesz, naprawdę
nie chcę ci zajmować czasu i przyszedłem w sumie tylko, żeby życzyć ci
powodzenia i dobrej nocy… No ale skoro już tylko powtarzasz…
- Nie ma problemu,
jeśli masz czas to posiedź trochę
- To ale musiałbym
zadzwonić do Louisa… czeka na dole, przywiózł mnie
- No to zaproś go do
góry, posiedzi z nami i z Hann, a potem obydwoje wrócicie bezpiecznie do domu,
co ty na to?
- Ok., dzwonię po
niego - sięgnął po telefon uśmiechając się przy tym najszerzej, jak chyba tylko
można.
_____________________________________
chciałam jeszcze tylko dodać, że możecie mnie znaleźć na twitterze ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz