W kuchni panował
niesamowity bałagan. Po blacie walały się sztućce, opakowania po produktach
spożywczych i kawałki jedzenia. Teoretycznie przygotowanie sałatki nie należy
do ekstremalnie trudnych zadań, Karo po prostu robiła to efektownie, z tak
zwaną "pompą". Na zaczepki odnośnie bałaganu, jaki zwykle po sobie
zostawiała, reagowała mniej więcej w stylu: "nie czepiajcie się, ważne, że
smaczna wychodzi" - cóż, trudno nie przyznać jej racji.
Hannah siedziała
na blacie, trzymając nogi w zlewie wypełnionym wodą - normalni ludzie robią to
z użyciem miski, jednak Hannah - przynajmniej według Yvonne - do takowych nie
należała.
- No i słuchajcie, z Harrego zrobili totalnego
nerda, ale o dziwo, pasuje mu to. Jako nerd był nawet bardziej znośny niż
normalnie - opowiadała z przejęciem - I dali mu na imię Marcel… żałośnie i
słodko jednocześnie! Chociaż Zayn jako laska, to znaczy seksowna sekretarka
bije ich wszystkich na łeb!
- A Liam? - dopytywała Karo
- Liam był gejowskim choreografem, z resztą,
zobaczycie na klipie. Teoretycznie nie powinnam wam zbyt wiele zdradzać
- Lass uns überrasch`n - odparła Yvonne,
mrugając porozumiewawczo w stronę Karoliny
- Ech… co ja wam powiedziałam, na temat
germanizacji w tym domu? Tłumacz i to już! - warknęła Hann
- Dajmy się zaskoczyć - wyjaśniła Karo - w
sumie Iw ma rację. Iw, jak ci idzie? - zapytała przyglądając się dziewczynie
kreślącej coś w szkicowniku
- Dla odmiany ogarniam portret. Dziwnie się
czuję szkicując portret faceta siedząc w kuchni, czując zapach warzyw i zerkając
na Hann, która moczy nogi w zlewie. W takich warunkach moja twórcza erekcja
powinna zwiędnąć - skwitowała zerkając na swój twór
- Niekoniecznie, kroję marchewkę właśnie, a
wiesz, jak ona wpływa na potencję - zauważyła Karolina
- Haha, dokrój jeszcze ananasa! - Yvonne
zaczęła się dziko śmiać
- Wy jesteście jebnięte - mruknęła Hann
- Bo zboczone?
- zapytała siostra
- Ta, o zboczonym guście smakowym. Ananas,
pomidory, ogórek i marchewka? To tak jakby podawać tiramisu owinięte noszoną
trzy dni skarpetką! O właśnie, która damulka robi pranie, według kolejności?
- Ja - odparła Iwona podnosząc rękę z dwoma
złączonymi palcami tak, jakby głosiła się w szkolnej ławce
- Osz cholera, a dzisiaj pójdzie białe… Iw ja
wiem, że nasza pralka ma funkcję dokładania prania, która bardzo cię jara, ale
jak znowu wpieprzysz tam swój czerwony, koronkowy stanik to zamknę cię na
balkonie bez jedzenia!
- Zostawisz mi laptop i fajki, to mogę
siedzieć do usranej śmierci
- Dosłownie usranej, do kibla też cię nie
wpuszczę - zaśmiała się złowieszczo
- Myślałam, że bliźniaczki bardziej się
kochają - westchnęła Karolina przesypując pokrojoną marchewkę do miski
- Oczywiście, że ją kocham! - oburzyła się
Hann - chcę ją w ten sposób wyczulić na piękno otaczającej nas przyrody, to o
wiele bardziej pedagogiczne niż karny jeżyk!
- Hann, mieszkamy w kamienicy w centrum
miasta, a nie w lesie - zauważyła Yvonne
- Nie pyskuj, starszej o dziesięć minut
siostrze, bachorze, lepiej rysuj tego swojego gołego faceta
- Rysuję
portret, nie gołego faceta! - wrzasnęła machając szkicownikiem
- A skąd wiesz? Rysujesz tylko łeb, to równie
dobrze może być nagi!
- Dobra laski, spokój! - przerwała Karo -
cholera przyszło mi żyć w domowym przedszkolu! Co z tym weekendem?
- No Zayn napisał mi sms-a, czy pasuje sobota
w godzinach popołudniowych i odpisałam, że tak… chyba dobrze, nie? - zawahała
się Hann
- Mnie pasuje - oznajmiła Yvonne
- Mnie też - dodała Karo
- No to idealnie - podsumowała Hannah - mamy
się spotkać w parku, za miastem
- Gdzie trzeba dojechać samochodem i ty
prowadzisz? - zapytała Yv głośno przełykając ślinę. Wprawdzie dali Hann prawo
jazdy, ale czy było to dobre rozwiązanie? Hann uwielbiała prędkość, odbieranie
telefonu podczas jazdy i gwałtowne manewry skręcania, wyprzedzania (nawet
"na trzeciego") tudzież hamowania.
- Jestem mistrzem kierownicy!
- Mhm… - mruknęły Karo i Yvonne, jakby na
zawołanie
***
Gdy ktoś mówi o
mieszkaniu, w którym urzęduje pięciu facetów, w pierwszej kolejności na myśl
przychodzą szeroko pojęte rozgardiasz i chaos - szczególnie, gdy słyszy o tym
kobieta. Tak to już bywa - krzywdzące stereotypy i takie tam. W tym przypadku
jednak, nie miały one absolutnie racji bytu.
W mieszkaniu
wprawdzie panował hałas - powodowały go dźwięki gry na x-boxie, włączona niemal
na pełny regulator muzyka, okrzyki i odgłosy rozmów, natomiast wizualnie
wszystko było jak najbardziej na miejscu.
Szczupły brunet
dzierżący w dłoni telefon komórkowy rozsiadł się wygodnie na kanapie, między
dwójką swoich kolegów - Liamem i Niallem - zapatrzonych w ekran telewizora,
gdzie miał miejsce mecz piłki nożnej, rozgrywany przez trzymane w ich rękach
pady.
- Pisałem do dziewczyn i sobota im pasuje -
oznajmił Zayn machając telefonem
- No to spoko - odparł Harry, siedzący na
oparciu fotela, obok Louisa
- A oprócz tej makijażystki, kto jeszcze
będzie? - zapytał Louis
- Jej siostra, której nie poznałeś, też spoko
dziewczyna, trochę bezczelna i czasem nazbyt bezpośrednia, ale wychodzi jej to
z humorem i chyba jeszcze jakaś dziewczyna, Hann pytała, czy może zabrać
jeszcze jedną osobę, no to chyba jeszcze jakąś koleżankę - wyjaśnił Zayn
- No to nieźle, zapowiada się udane popołudnie
- podsumował Louis uśmiechając się w stronę siedzącego obok przyjaciela
- Ta siostra to ta, co tak szybko poszła? -
wtrącił się Niall nie odrywając wzroku od telewizora
- No tak
- Miała chrapkę na moje nachosy, skubana!
- Hann mówiła, że Yv lubi sporo jeść, także
Irlandczyk ma poważną konkurencję - zaśmiał się Harry współczując w duchu
przyjacielowi, który jedzeniem dzielił się raczej niechętnie - w ogóle czaicie,
że to bliźniaczki?
- No nie gadaj! Z wyglądu trochę podobne nawet
w sumie… Że siostry to spoko, ale bliźniaczki? Dziwne - skomentował Niall
- Dwujajowe po prostu, dlatego mało
podobieństwa - wyjaśnił Louis. Wiedział co mówi, w końcu jego młodsze siostry
to też bliźniaczki, był więc "w temacie"
- Mnie ciekawi ta trzecia - zadumał się Liam -
albo i trzeci, mogą zabrać przecież kogokolwiek
- Och, nasz mistrz FIFY kontaktuje! - wrzasnął
Harry z zachwytem. Liam rzadko nawiązywał rozmowę podczas gry na x-boxie,
preferował oddawanie się grze w pełnym skupieniu
- Mistrz przegrywa ze mną dwa do jednego
- Stul pysk Niall, jeszcze cię rozwalę -
odpyskował Liam z łobuzerskim uśmiechem, epatującym pewnością siebie. No tak,
zwykle to on wygrywał
- Nara, wygram, bo jestem Irlandczykiem! -
odparł przeciwnik poklepując się po piersi
- No i zaczęło się… - mruknął Harry
- A ja jestem Jennifer i możecie zacząć błagać
o litość! - wtrącił Louis wyrywając Niallowi pada i wyrzucając Zayna z kanapy.
***
Wpadające przez
okno poranne słońce oświetlało niewielki, zagracony pokój. W centrum
pomieszczenia znajdował się dwuosobowy materac. Ściana po lewej stronie od
wejścia zastawiona była regałami z książkami i wszelakimi bibelotami, natomiast
po prawej stronie, przy oknie stało biurko z komputerem, który był ledwo
widoczny spod sterty kartek i czasopism, do których Yvonne miała słabość i
które wręcz chomikowała. Jeszcze jeden materac leżał w kącie między szafą a
jednym z regałów, jednak mimo stosunkowo wczesnej pory był już pusty.
- Dziewczyny wstawać, dziś sobota! -
wrzeszczała Karo potrząsając raz jedną, raz drugą z sióstr próbując je obudzić,
co jak zwykle stanowiło nie lada wyzwanie - Nosz cholera, czemu wy macie takie
zjebane geny!
- Nie że geny, tylko ósma rano jest! -
mruknęła Hann
- No tak, ósma rano! - krzyknęła Karolina - a
łazienka, suszarka i prostownica występują w naszym mieszkaniu pojedynczo!
- Mocny argument - stwierdziła starsza z
sióstr
- Wcale nie, bo ja nie prostuję, niech żyje
rock and roll i artystyczny nieład na głowie! - odparła Yvonne
- Ale umyć się, pomalować i wysuszyć włosy to
chyba byś chciała? - spytała Karo
- Owszem, ale dalej nie widzę problemu -
kontynuowała Iw - dopóki ja i Hann jesteśmy niepozbierane masz łazienkę dla
siebie i tyle. W międzyczasie zrobimy kawę i śniadanie, dla ciebie też, żebyś
miała jak z łazienki wyjdziesz. Och, mój niezawodny zmysł organizacyjny ujawnił
się po raz kolejny…
- Dobra, to zbierajcie dupska - odparła
Karo zniknęła za
drzwiami łazienki, po czym siostry wygramoliły się z odrobinę wypompowanego
materaca i pomaszerowały w kierunku kuchni. Było to ładnie urządzone
pomieszczenie, a w zasadzie część pomieszczenia, gdyż kuchnia i pokój gościnny
tworzyły integralną całość, której punkt wspólny stanowił stół z sześcioma
krzesłami, funkcjonujący jako pewnego rodzaju jadalnia. Kuchnia była wyposażona
we wszystkie potrzebne sprzęty, a także multum gadżetów - to za sprawą Yvonne,
która już trzeci rok uczyła się gotować, a jej umiejętności kulinarne w dalszym
ciągu ograniczały się do spaghetti i panierowanej piersi z kurczaka. Ambicja
dziewczyny była wielka, szkoda tylko, że nie poparta czynami. Wprawdzie piekła
ciasta, ale gdyby od tego zależało przetrwanie lokatorek, już dawno toczyłyby
się, zamiast chodzić.
- To co na śniadanie, jajecznica czy… - Hann
otworzyła lodówkę - jajecznica? - dokończyła ujrzawszy jej ubogą zawartość
- Nie ma parówek?! - wrzasnęła Yvonne
- No nie…
- Kurwa - zaklęła po czym ruszyła w stronę
drzwi
- Iw, jesteś w majtkach i podkoszulku!
- Ach, no tak - zareagowała na uwagę siostry,
po czym pobiegła do sypialni po swoje wyświechtane, bladoróżowe spodnie z
dresu. Zakładając je w biegu ponownie ruszyła w stronę drzwi
- Iw… nie masz stanika, masz rozmazane resztki
tuszu przy oczach, jesteś poczochrana i blada jak trup!
- Idę po parówki a nie na pokaz mody! -
wrzasnęła wychodząc z mieszkania.
***
Przy ladzie w
jednym z londyńskich sklepów spożywczych stała młoda, średniego wzrostu
brunetka. Jej falowane, niemiłosiernie poczochrane włosy sterczały na wszystkie
strony świata. Twarz blada, miejscami przebarwiona i ze śladem odciśniętego
guzika na policzku nie prezentowała się najlepiej, a wrażenie to potęgowały
rozmazane resztki makijażu wokół oczu i popękane wargi. Dziewczyna miała na
sobie fioletową bokserkę, pod którą kryły się sterczące piersi i brodawki, co
wskazywało na brak biustonosza. Bladoróżowe spodnie z dresu kryły w
niedomkniętej kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Na stopach miała czarne
japonki ukazujące blade stopy z pomalowanymi na ciemny brąz paznokciami.
Opierała się o ladę, kierując nieprzytomne spojrzenie w stronę sprzedawczyni.
- Poproszę największą paczkę parówek
drobiowych jaką macie - wydukała z miną narkomana na głodzie błagającego o
działkę używki
- D… Dobrze - odparła ekspedientka z
niepokojem sięgając po opakowanie - dwadzieścia sztuk, może być?
- Może - tym razem jej mina przypominała minę
narkomana, który właśnie władował sobie działkę
- Dwa funty i dziesięć pensów
- Masz, reszta dla ciebie - położyła na ladzie
pięciofuntowy banknot - tylko nie wydaj na pierdoły - rzuciła na odchodnym.
***
- Gdzie Yvonne? - zapytała Karo po wyjściu z
łazienki
- Nie było parówek… - westchnęła Hann
spoglądając w stronę drzwi do mieszkania
- No to domyślam się, jak to się skończyło…
Dzięki za kawę i jajecznicę - usadowiła się wygodnie przy stole, przysuwając
sobie bliżej talerz i kubek - co dzisiaj ubierasz? - zapytała z uśmiechem
- Czarne legginsy, czarne tenisówki, tą białą
koszulkę z czarnym wąsem otoczonym dżetami i luźną, dżinsową koszulę. Włosy
rozpuszczone, proste. A ty?
- No ja jeszcze się zastanawiam… ale chyba
białą bluzkę, czerwone rurki i do tego te białe conversy, jakaś biżuteria i
włosy spięte w kok
- Iw się ucieszy, uważa, że w koku wyglądasz
zajebiście
- Chłopcy się mają cieszyć, a nie Iw -
zaśmiała się
- A co, ja nie mogę? - rozmowę przerwał
dochodzący z przedpokoju głos
- Pokaż no się, z jakim wyglądem poszłaś nas
skompromitować tym ra… o matko - przerwała na widok Iwony wchodzącej do kuchni
z paczką parówek w ręku
- Nie marudźcie, dałam jej dwa osiemdziesiąt
napiwku
- Boże Iw, tyle razy ci tłumaczyłam,
ekspedientkom w sklepie nie daje się napiwku! - Hann złapała się za głowę,
śmiejąc się przy tym jak wariatka
- Dobra, nieważne - skwitowała Karo z
uśmiechem - a ty co ubierasz?
- Hm… Dobre pytanie. Ale chyba czarną bokserkę
i legginsy, ten cienki czarny pasek z rzędem ćwieków na biodra, jasną, dżinsową
ramoneskę z rękawem trzy czwarte i do tego jak zwykle czarne workery
- Iw, ile ty masz tych ramonesek i workerów w
sumie?
- No ramoneski to tak: jasna dżinsowa, ciemna
dżinsowa z ćwiekami na kołnierzu, czarna, ciemnoszara, beżowa, brązowa i biała
a workery czarne, kremowe i brązowe - wymieniła licząc na palcach - wszystko z
przecen - wyszczerzyła się
- Maniaczka - westchnęła Hann - no to ja
spadam do łazienki
- A ja grzeję parówki! - oznajmiła Iw
uśmiechając się szeroko.
***
Ogromny park na
obrzeżach Londynu był tłumnie odwiedzany przez spacerowiczów, rolkarzy,
rowerzystów i biegaczy z różnych grup wiekowych. Zielone skwery przeplatane z
siecią alejek tworzyły sporą mozaikę stanowiącą idealne miejsce spotkań i
odpoczynku.
Pogoda sprzyjała
spacerom - słońce świeciło, a wiaterek sprawiał, że było rześko i przyjemnie.
Ze względu na liczne imprezy w centrum tego dnia, w parku o wiele łatwiej było
spotkać rodziny z dziećmi i emerytów, niż nastolatki.
- Dobry pomysł z tym parkiem, Liam -
zakomunikował Louis - mało kto się nas tutaj spodziewa, więc przynajmniej na
razie mamy spokój. Która godzina?
- Za kwadrans szósta a co za tym idzie,
dziewczyny mają kwadrans spóźnienia - odparł Zayn
- Cóż… Wiesz, jakie są kobiety… Ta gra pozorów,
że poprzez spóźnienie nas lekceważą i wcale nie są podjarane tym spotkaniem, a
tak naprawdę godzinami układają włosy i się malują - westchnął Louis z miną
znawcy - Harry, gdzie twoje okulary nerdy? Myślałem, że chcesz ponownie
zachwycić i rozbawić panią charakteryzator?
- I bez nich jestem zabójczo zachwycający -
odpowiedział szczerząc się
- Dziewczyna jest chyba innego zdania -
odpowiedział przyjaciel - ale w razie czego masz mnie - poklepał kumpla po
ramieniu
- Ocho, idą - uśmiechnął się Zayn na widok
trzech dziewczyn wychodzących zza zakrętu i zbliżających się do nich pewnym
krokiem
- No to jednak wzięły koleżankę - zauważył
Niall szturchając Liama
- No, no… - Liam puścił oczko do Irlandczyka
- No siema - przywitała się Yvonne podchodząc
to chłopaków - Jestem Yvonne, bo chyba nie wszyscy mnie tu kojarzycie - podała
rękę każdemu z nich
- Nie wygłupiajcie się - westchnął Zayn gdy
najpierw Yv, a następnie Hann podeszły do niego z wyciągniętą dłonią po czym
rozłożył ręce na znak, że chce je uściskać i tak też zrobił - A ty jesteś..? -
zapytał z uśmiechem na widok niskiej blondynki
- Karolina - odwzajemniła uśmiech - miło mi
- Nam oczywiście też - odparł Liam mierząc
dziewczynę wzrokiem, na co trochę się speszyła
- Jesteście dziwne, nie piszczycie na pół
parku - Louis zabrał głos
- Jak chcesz, możemy zacząć - odparła Hann -
ale najpierw wyjaśnisz mi zasady gry w kierki, męczę to na laptopie już trzeci
dzień!
- Nie ma sprawy, rozmawiasz z mistrzem -
zrobił minę cwaniaka
- Proszę złotko, wytłumacz jej, że to nie jest
gra na levele - poprosiła Yvonne
- Nie jest?! - odparli ze zdumieniem Hannah,
Louis i Harry.
__________________________________
No to kolejny rozdział za nami ;)
Ponownie zachęcam do zostawiania linków do swoich blogów! ;)
Wiem, że kłamiesz z kierkami! Jestem tego pewna! Co czytam to spotkanie to jestem podjarana :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń