niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział II

W kuchni panował niesamowity bałagan. Po blacie walały się sztućce, opakowania po produktach spożywczych i kawałki jedzenia. Teoretycznie przygotowanie sałatki nie należy do ekstremalnie trudnych zadań, Karo po prostu robiła to efektownie, z tak zwaną "pompą". Na zaczepki odnośnie bałaganu, jaki zwykle po sobie zostawiała, reagowała mniej więcej w stylu: "nie czepiajcie się, ważne, że smaczna wychodzi" - cóż, trudno nie przyznać jej racji.
Hannah siedziała na blacie, trzymając nogi w zlewie wypełnionym wodą - normalni ludzie robią to z użyciem miski, jednak Hannah - przynajmniej według Yvonne - do takowych nie należała.
 - No i słuchajcie, z Harrego zrobili totalnego nerda, ale o dziwo, pasuje mu to. Jako nerd był nawet bardziej znośny niż normalnie - opowiadała z przejęciem - I dali mu na imię Marcel… żałośnie i słodko jednocześnie! Chociaż Zayn jako laska, to znaczy seksowna sekretarka bije ich wszystkich na łeb!
 - A Liam? - dopytywała Karo
 - Liam był gejowskim choreografem, z resztą, zobaczycie na klipie. Teoretycznie nie powinnam wam zbyt wiele zdradzać
 - Lass uns überrasch`n - odparła Yvonne, mrugając porozumiewawczo w stronę Karoliny
 - Ech… co ja wam powiedziałam, na temat germanizacji w tym domu? Tłumacz i to już! - warknęła Hann
 - Dajmy się zaskoczyć - wyjaśniła Karo - w sumie Iw ma rację. Iw, jak ci idzie? - zapytała przyglądając się dziewczynie kreślącej coś w szkicowniku
 - Dla odmiany ogarniam portret. Dziwnie się czuję szkicując portret faceta siedząc w kuchni, czując zapach warzyw i zerkając na Hann, która moczy nogi w zlewie. W takich warunkach moja twórcza erekcja powinna zwiędnąć - skwitowała zerkając na swój twór
 - Niekoniecznie, kroję marchewkę właśnie, a wiesz, jak ona wpływa na potencję - zauważyła Karolina
 - Haha, dokrój jeszcze ananasa! - Yvonne zaczęła się dziko śmiać
 - Wy jesteście jebnięte - mruknęła Hann
 - Bo zboczone?  - zapytała siostra
 - Ta, o zboczonym guście smakowym. Ananas, pomidory, ogórek i marchewka? To tak jakby podawać tiramisu owinięte noszoną trzy dni skarpetką! O właśnie, która damulka robi pranie, według kolejności?
 - Ja - odparła Iwona podnosząc rękę z dwoma złączonymi palcami tak, jakby głosiła się w szkolnej ławce
 - Osz cholera, a dzisiaj pójdzie białe… Iw ja wiem, że nasza pralka ma funkcję dokładania prania, która bardzo cię jara, ale jak znowu wpieprzysz tam swój czerwony, koronkowy stanik to zamknę cię na balkonie bez jedzenia!
 - Zostawisz mi laptop i fajki, to mogę siedzieć do usranej śmierci
 - Dosłownie usranej, do kibla też cię nie wpuszczę - zaśmiała się złowieszczo
 - Myślałam, że bliźniaczki bardziej się kochają - westchnęła Karolina przesypując pokrojoną marchewkę do miski
 - Oczywiście, że ją kocham! - oburzyła się Hann - chcę ją w ten sposób wyczulić na piękno otaczającej nas przyrody, to o wiele bardziej pedagogiczne niż karny jeżyk!
 - Hann, mieszkamy w kamienicy w centrum miasta, a nie w lesie - zauważyła Yvonne
 - Nie pyskuj, starszej o dziesięć minut siostrze, bachorze, lepiej rysuj tego swojego gołego faceta
- Rysuję portret, nie gołego faceta! - wrzasnęła machając szkicownikiem
 - A skąd wiesz? Rysujesz tylko łeb, to równie dobrze może być nagi!
 - Dobra laski, spokój! - przerwała Karo - cholera przyszło mi żyć w domowym przedszkolu! Co z tym weekendem?
 - No Zayn napisał mi sms-a, czy pasuje sobota w godzinach popołudniowych i odpisałam, że tak… chyba dobrze, nie? - zawahała się Hann
 - Mnie pasuje - oznajmiła Yvonne
 - Mnie też - dodała Karo
 - No to idealnie - podsumowała Hannah - mamy się spotkać w parku, za miastem
 - Gdzie trzeba dojechać samochodem i ty prowadzisz? - zapytała Yv głośno przełykając ślinę. Wprawdzie dali Hann prawo jazdy, ale czy było to dobre rozwiązanie? Hann uwielbiała prędkość, odbieranie telefonu podczas jazdy i gwałtowne manewry skręcania, wyprzedzania (nawet "na trzeciego") tudzież hamowania.
 - Jestem mistrzem kierownicy!
 - Mhm… - mruknęły Karo i Yvonne, jakby na zawołanie
***
Gdy ktoś mówi o mieszkaniu, w którym urzęduje pięciu facetów, w pierwszej kolejności na myśl przychodzą szeroko pojęte rozgardiasz i chaos - szczególnie, gdy słyszy o tym kobieta. Tak to już bywa - krzywdzące stereotypy i takie tam. W tym przypadku jednak, nie miały one absolutnie racji bytu.
W mieszkaniu wprawdzie panował hałas - powodowały go dźwięki gry na x-boxie, włączona niemal na pełny regulator muzyka, okrzyki i odgłosy rozmów, natomiast wizualnie wszystko było jak najbardziej na miejscu.
Szczupły brunet dzierżący w dłoni telefon komórkowy rozsiadł się wygodnie na kanapie, między dwójką swoich kolegów - Liamem i Niallem - zapatrzonych w ekran telewizora, gdzie miał miejsce mecz piłki nożnej, rozgrywany przez trzymane w ich rękach pady.
 - Pisałem do dziewczyn i sobota im pasuje - oznajmił Zayn machając telefonem
 - No to spoko - odparł Harry, siedzący na oparciu fotela, obok Louisa
 - A oprócz tej makijażystki, kto jeszcze będzie? - zapytał Louis
 - Jej siostra, której nie poznałeś, też spoko dziewczyna, trochę bezczelna i czasem nazbyt bezpośrednia, ale wychodzi jej to z humorem i chyba jeszcze jakaś dziewczyna, Hann pytała, czy może zabrać jeszcze jedną osobę, no to chyba jeszcze jakąś koleżankę - wyjaśnił Zayn
 - No to nieźle, zapowiada się udane popołudnie - podsumował Louis uśmiechając się w stronę siedzącego obok przyjaciela
 - Ta siostra to ta, co tak szybko poszła? - wtrącił się Niall nie odrywając wzroku od telewizora
 - No tak
 - Miała chrapkę na moje nachosy, skubana!
 - Hann mówiła, że Yv lubi sporo jeść, także Irlandczyk ma poważną konkurencję - zaśmiał się Harry współczując w duchu przyjacielowi, który jedzeniem dzielił się raczej niechętnie - w ogóle czaicie, że to bliźniaczki?
 - No nie gadaj! Z wyglądu trochę podobne nawet w sumie… Że siostry to spoko, ale bliźniaczki? Dziwne - skomentował Niall
 - Dwujajowe po prostu, dlatego mało podobieństwa - wyjaśnił Louis. Wiedział co mówi, w końcu jego młodsze siostry to też bliźniaczki, był więc "w temacie"
 - Mnie ciekawi ta trzecia - zadumał się Liam - albo i trzeci, mogą zabrać przecież kogokolwiek
 - Och, nasz mistrz FIFY kontaktuje! - wrzasnął Harry z zachwytem. Liam rzadko nawiązywał rozmowę podczas gry na x-boxie, preferował oddawanie się grze w pełnym skupieniu
 - Mistrz przegrywa ze mną dwa do jednego
 - Stul pysk Niall, jeszcze cię rozwalę - odpyskował Liam z łobuzerskim uśmiechem, epatującym pewnością siebie. No tak, zwykle to on wygrywał
 - Nara, wygram, bo jestem Irlandczykiem! - odparł przeciwnik poklepując się po piersi
 - No i zaczęło się… - mruknął Harry
 - A ja jestem Jennifer i możecie zacząć błagać o litość! - wtrącił Louis wyrywając Niallowi pada i wyrzucając Zayna z kanapy.
***
Wpadające przez okno poranne słońce oświetlało niewielki, zagracony pokój. W centrum pomieszczenia znajdował się dwuosobowy materac. Ściana po lewej stronie od wejścia zastawiona była regałami z książkami i wszelakimi bibelotami, natomiast po prawej stronie, przy oknie stało biurko z komputerem, który był ledwo widoczny spod sterty kartek i czasopism, do których Yvonne miała słabość i które wręcz chomikowała. Jeszcze jeden materac leżał w kącie między szafą a jednym z regałów, jednak mimo stosunkowo wczesnej pory był już pusty.
 - Dziewczyny wstawać, dziś sobota! - wrzeszczała Karo potrząsając raz jedną, raz drugą z sióstr próbując je obudzić, co jak zwykle stanowiło nie lada wyzwanie - Nosz cholera, czemu wy macie takie zjebane geny!
 - Nie że geny, tylko ósma rano jest! - mruknęła Hann
 - No tak, ósma rano! - krzyknęła Karolina - a łazienka, suszarka i prostownica występują w naszym mieszkaniu pojedynczo!
 - Mocny argument - stwierdziła starsza z sióstr
 - Wcale nie, bo ja nie prostuję, niech żyje rock and roll i artystyczny nieład na głowie! - odparła Yvonne
 - Ale umyć się, pomalować i wysuszyć włosy to chyba byś chciała? - spytała Karo
 - Owszem, ale dalej nie widzę problemu - kontynuowała Iw - dopóki ja i Hann jesteśmy niepozbierane masz łazienkę dla siebie i tyle. W międzyczasie zrobimy kawę i śniadanie, dla ciebie też, żebyś miała jak z łazienki wyjdziesz. Och, mój niezawodny zmysł organizacyjny ujawnił się po raz kolejny…
 - Dobra, to zbierajcie dupska - odparła
Karo zniknęła za drzwiami łazienki, po czym siostry wygramoliły się z odrobinę wypompowanego materaca i pomaszerowały w kierunku kuchni. Było to ładnie urządzone pomieszczenie, a w zasadzie część pomieszczenia, gdyż kuchnia i pokój gościnny tworzyły integralną całość, której punkt wspólny stanowił stół z sześcioma krzesłami, funkcjonujący jako pewnego rodzaju jadalnia. Kuchnia była wyposażona we wszystkie potrzebne sprzęty, a także multum gadżetów - to za sprawą Yvonne, która już trzeci rok uczyła się gotować, a jej umiejętności kulinarne w dalszym ciągu ograniczały się do spaghetti i panierowanej piersi z kurczaka. Ambicja dziewczyny była wielka, szkoda tylko, że nie poparta czynami. Wprawdzie piekła ciasta, ale gdyby od tego zależało przetrwanie lokatorek, już dawno toczyłyby się, zamiast chodzić.
 - To co na śniadanie, jajecznica czy… - Hann otworzyła lodówkę - jajecznica? - dokończyła ujrzawszy jej ubogą zawartość
 - Nie ma parówek?! - wrzasnęła Yvonne
 - No nie…
 - Kurwa - zaklęła po czym ruszyła w stronę drzwi
 - Iw, jesteś w majtkach i podkoszulku!
 - Ach, no tak - zareagowała na uwagę siostry, po czym pobiegła do sypialni po swoje wyświechtane, bladoróżowe spodnie z dresu. Zakładając je w biegu ponownie ruszyła w stronę drzwi
 - Iw… nie masz stanika, masz rozmazane resztki tuszu przy oczach, jesteś poczochrana i blada jak trup!
 - Idę po parówki a nie na pokaz mody! - wrzasnęła wychodząc z mieszkania.
***
Przy ladzie w jednym z londyńskich sklepów spożywczych stała młoda, średniego wzrostu brunetka. Jej falowane, niemiłosiernie poczochrane włosy sterczały na wszystkie strony świata. Twarz blada, miejscami przebarwiona i ze śladem odciśniętego guzika na policzku nie prezentowała się najlepiej, a wrażenie to potęgowały rozmazane resztki makijażu wokół oczu i popękane wargi. Dziewczyna miała na sobie fioletową bokserkę, pod którą kryły się sterczące piersi i brodawki, co wskazywało na brak biustonosza. Bladoróżowe spodnie z dresu kryły w niedomkniętej kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Na stopach miała czarne japonki ukazujące blade stopy z pomalowanymi na ciemny brąz paznokciami. Opierała się o ladę, kierując nieprzytomne spojrzenie w stronę sprzedawczyni.
 - Poproszę największą paczkę parówek drobiowych jaką macie - wydukała z miną narkomana na głodzie błagającego o działkę używki
 - D… Dobrze - odparła ekspedientka z niepokojem sięgając po opakowanie - dwadzieścia sztuk, może być?
 - Może - tym razem jej mina przypominała minę narkomana, który właśnie władował sobie działkę
 - Dwa funty i dziesięć pensów
 - Masz, reszta dla ciebie - położyła na ladzie pięciofuntowy banknot - tylko nie wydaj na pierdoły - rzuciła na odchodnym.
***
 - Gdzie Yvonne? - zapytała Karo po wyjściu z łazienki
 - Nie było parówek… - westchnęła Hann spoglądając w stronę drzwi do mieszkania
 - No to domyślam się, jak to się skończyło… Dzięki za kawę i jajecznicę - usadowiła się wygodnie przy stole, przysuwając sobie bliżej talerz i kubek - co dzisiaj ubierasz? - zapytała z uśmiechem
 - Czarne legginsy, czarne tenisówki, tą białą koszulkę z czarnym wąsem otoczonym dżetami i luźną, dżinsową koszulę. Włosy rozpuszczone, proste. A ty?
 - No ja jeszcze się zastanawiam… ale chyba białą bluzkę, czerwone rurki i do tego te białe conversy, jakaś biżuteria i włosy spięte w kok
 - Iw się ucieszy, uważa, że w koku wyglądasz zajebiście
 - Chłopcy się mają cieszyć, a nie Iw - zaśmiała się
 - A co, ja nie mogę? - rozmowę przerwał dochodzący z przedpokoju głos
 - Pokaż no się, z jakim wyglądem poszłaś nas skompromitować tym ra… o matko - przerwała na widok Iwony wchodzącej do kuchni z paczką parówek w ręku
 - Nie marudźcie, dałam jej dwa osiemdziesiąt napiwku
 - Boże Iw, tyle razy ci tłumaczyłam, ekspedientkom w sklepie nie daje się napiwku! - Hann złapała się za głowę, śmiejąc się przy tym jak wariatka
 - Dobra, nieważne - skwitowała Karo z uśmiechem - a ty co ubierasz?
 - Hm… Dobre pytanie. Ale chyba czarną bokserkę i legginsy, ten cienki czarny pasek z rzędem ćwieków na biodra, jasną, dżinsową ramoneskę z rękawem trzy czwarte i do tego jak zwykle czarne workery
 - Iw, ile ty masz tych ramonesek i workerów w sumie?
 - No ramoneski to tak: jasna dżinsowa, ciemna dżinsowa z ćwiekami na kołnierzu, czarna, ciemnoszara, beżowa, brązowa i biała a workery czarne, kremowe i brązowe - wymieniła licząc na palcach - wszystko z przecen - wyszczerzyła się
 - Maniaczka - westchnęła Hann - no to ja spadam do łazienki
 - A ja grzeję parówki! - oznajmiła Iw uśmiechając się szeroko.
***
Ogromny park na obrzeżach Londynu był tłumnie odwiedzany przez spacerowiczów, rolkarzy, rowerzystów i biegaczy z różnych grup wiekowych. Zielone skwery przeplatane z siecią alejek tworzyły sporą mozaikę stanowiącą idealne miejsce spotkań i odpoczynku.
Pogoda sprzyjała spacerom - słońce świeciło, a wiaterek sprawiał, że było rześko i przyjemnie. Ze względu na liczne imprezy w centrum tego dnia, w parku o wiele łatwiej było spotkać rodziny z dziećmi i emerytów, niż nastolatki.
 - Dobry pomysł z tym parkiem, Liam - zakomunikował Louis - mało kto się nas tutaj spodziewa, więc przynajmniej na razie mamy spokój. Która godzina?
 - Za kwadrans szósta a co za tym idzie, dziewczyny mają kwadrans spóźnienia - odparł Zayn
 - Cóż… Wiesz, jakie są kobiety… Ta gra pozorów, że poprzez spóźnienie nas lekceważą i wcale nie są podjarane tym spotkaniem, a tak naprawdę godzinami układają włosy i się malują - westchnął Louis z miną znawcy - Harry, gdzie twoje okulary nerdy? Myślałem, że chcesz ponownie zachwycić i rozbawić panią charakteryzator?
 - I bez nich jestem zabójczo zachwycający - odpowiedział szczerząc się
 - Dziewczyna jest chyba innego zdania - odpowiedział przyjaciel - ale w razie czego masz mnie - poklepał kumpla po ramieniu
 - Ocho, idą - uśmiechnął się Zayn na widok trzech dziewczyn wychodzących zza zakrętu i zbliżających się do nich pewnym krokiem
 - No to jednak wzięły koleżankę - zauważył Niall szturchając Liama
 - No, no… - Liam puścił oczko do Irlandczyka
 - No siema - przywitała się Yvonne podchodząc to chłopaków - Jestem Yvonne, bo chyba nie wszyscy mnie tu kojarzycie - podała rękę każdemu z nich
 - Nie wygłupiajcie się - westchnął Zayn gdy najpierw Yv, a następnie Hann podeszły do niego z wyciągniętą dłonią po czym rozłożył ręce na znak, że chce je uściskać i tak też zrobił - A ty jesteś..? - zapytał z uśmiechem na widok niskiej blondynki
 - Karolina - odwzajemniła uśmiech - miło mi
 - Nam oczywiście też - odparł Liam mierząc dziewczynę wzrokiem, na co trochę się speszyła
 - Jesteście dziwne, nie piszczycie na pół parku - Louis zabrał głos
 - Jak chcesz, możemy zacząć - odparła Hann - ale najpierw wyjaśnisz mi zasady gry w kierki, męczę to na laptopie już trzeci dzień!
 - Nie ma sprawy, rozmawiasz z mistrzem - zrobił minę cwaniaka
 - Proszę złotko, wytłumacz jej, że to nie jest gra na levele - poprosiła Yvonne
 - Nie jest?! - odparli ze zdumieniem Hannah, Louis i Harry.
__________________________________

No to kolejny rozdział za nami ;)
Ponownie zachęcam do zostawiania linków do swoich blogów! ;)



2 komentarze:

  1. Wiem, że kłamiesz z kierkami! Jestem tego pewna! Co czytam to spotkanie to jestem podjarana :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń