wtorek, 15 października 2013

Rozdział XIV

Tydzień w Bletchley minął bardzo spokojnie. Większość czasu spędziła na długich spacerach po okolicy i pogawędkach z rodzicami. Doszła do wniosku, że tęskniła za rozmowami z nimi i obiecała sobie, że będzie przyjeżdżać tu częściej, tyle, że zabierając ze sobą siostrę, brakowało jej bowiem całonocnego plotkowania z bliźniaczką, które od czasu poznania chłopaków z One Direction nieco ucichło. Yv spędzała więcej czasu z Niallem - na żywo lub na skypie - i przed komputerem, projektując kolejne strony internetowe.
Usadowiła się wygodnie na łóżku w swoim dawnym pokoju. Był piątek i właśnie tego dnia lub dzień później miały "dojechać" do niej jej rzeczy, przynajmniej tak mówiła Yvonne. Rodzice siedzieli na dole oglądając telewizję, Hann postanowiła więc spędzić trochę czasu w samotności. Ujęła w dłonie kubek po brzegi wypełniony gorącą jeszcze kawą, który kilka minut wcześniej postawiła na niewielkim stoliku tuż obok łóżka. Westchnęła cicho i upiła łyk.
No tak, siedzę tu już tydzień i jeszcze nie wymyśliłam nic sensownego. Jak powinnam się teraz zachowywać wobec chłopaków? Powinnam z nimi porozmawiać, jak wrócę? Jeśli tak, to co mam im powiedzieć? Ta cała sytuacja jest nie tyle niezręczna, co po prostu cholernie dziwna. Czemu ja się w ogóle wtedy zgodziłam? Chciałam grać wyluzowaną, a może zaimponowało mi to, że trzech gości chce o mnie zabiegać? W sumie to dwóch, Louis podszedł do tego najbardziej neutralnie z całej trójki. Ale dwóch to i tak za dużo, zdecydowanie. Mile łechce próżność, ale niepraktyczne cholernie… Najgorsze jest to, że podobają mi się oboje, w każdym z nich kręci mnie co innego. Teoretycznie powinnam zdecydować się na któregoś z nich, ale jeśli nie chcę jeszcze bardziej namieszać, powinnam odrzucić oboje,  a chyba nie tego chcę… Choć moje chęci mają się nijak do ratowania ich przyjaźni. Co z tego, że spróbowałabym z którymś z nich, skoro drugiego z nich bym straciła i jeszcze skłóciła go z tym pierwszym? Ale mam mętlik w głowie… Zayn mnie wkurzył i to nieziemsko, ale… Może najpierw coś wkurzyło Zayna? Ciągle zastanawia mnie, dlaczego nazwał Harrego "flirciarzem"? Chciał zagrać na swoją korzyść, czy plótł bzdury z zazdrości, czy może mówił prawdę? Z drugiej strony Harry diametralnie zmienił nastawienie do mnie, niby pozostali mówią, że od dawna mu się podobam, ale zaczął to okazywać tak nagle… To wszystko jest jakieś takie  skomplikowane…
Rozmyślania przerwał jej dźwięk telefonu. Westchnęła i po omacku zaczęła szukać dłonią swojego smartfona. Widząc na wyświetlaczu nieznany numer z początku zawahała się, jednak ostatecznie postanowiła odebrać.
 - Tak, słucham? - zaczęła niepewnie
 - Hej, tu Louis. Masz czas, żeby chwilę pogadać? - po drugiej stronie słuchawki zabrzmiał znajomy, ciepły głos
 - Mam czas, tylko skąd ty masz mój numer?
 - Poprosiłem Nialla, żeby wydłubał Yvonne z komórki - zaśmiał się - zrobił to za talerz kanapek
 - Mój szwagier to zdrajca! Niech no ja go dorwę…
 - Czyli nie chcesz ze mną gadać?
 - Nie no, chcę, ale z pewnych względów nie chciałam, by ten numer miał kto inny poza Yv i Karo… Tym bardziej, że ty i reszta chłopaków macie raczej łatwy dostęp do swoich komórek…
 - Spokojnie, nie zapisałem sobie tego numeru, mam go na nieopisanej kartce, tylko numer. I siedzę teraz sam w pokoju. Karo z Liamem i chłopakami są u nas, ale na patio, a Yv i Niall siedzą u was. Nikt nic nie wie - wyjaśnił - Yv mówiła mi, jak bardzo ci zależy na tym, by jak najmniej osób miało ten tymczasowy numer
 - I miała rację. Chciałeś mi powiedzieć coś konkretnego, czy po prostu się stęskniłeś? - Hann wyraźnie się uspokoiła, a jej głos nabrał przyjemniejszego i mniej podejrzliwego tonu - swoją drogą, niezły spisek ogarnąłeś
 - Ucz się Frazovsky, ucz, jestem w tym najlepszy. Kiedy wracasz?
 - Jeszcze nie wiem, chyba jeszcze z tydzień posiedzę. A jak atmosfera u was w domu? Wiesz, co mam na myśli?
 - Wiem… Zayn i Harry pogodzili się i postanowili, że nie będą na ciebie naciskali, bo obojgu zależy, żebyś wróciła. Obiecali sobie, że nie będą chamsko pogrywać ze sobą, a decyzje pozostawiają tobie i jakakolwiek nie będzie, uszanują ją. Chyba zrozumieli, że żrąc się między sobą tylko pogarszają sprawę, a ty przez to jeszcze bardziej się od nich oddalasz… I ode mnie też, a Joker to już chyba w ogóle tęskni za swoją drugą mamą!
 - Też za wszystkimi tęsknię, ale wrócę, jak będę umiała w miarę spokojnie podejść do sprawy
 - Nie dowiesz tego czy umiesz, dopóki nie staniesz przed Zaynem i Harrym… Co innego z góry coś założyć, a jeszcze co innego się z tym zmierzyć…
 - Zjadłeś Liama, który mówi teraz twoim głosem?
 - Też potrafię być mądry i filozofować - mruknął, chcąc zagrać dotkliwie urażonego - W ogóle… co im powiesz? Podoba ci się któryś?
 - LOU, BO POMYŚLĘ, ŻE CIĘ NASŁALI!
 - Ja po prostu jestem ciekaw!
 - Jesteś ciekaw i masz długi język, słyszałam, jakie rzeczy potrafisz wypaplać Harremu!
 - No ale patrz, ja ci powiedziałem, co oni postanowili, to ty mi możesz powiedzieć, co ty postanowiłaś…
 - Ech, Lou… Gdybym ja sama to wiedziała…
 - Dobra, ja kończę, bo z tego co słyszę, towarzystwo przeniosło się do domu, a nie chcemy ryzykować. Telefoniczny uścisk i wracaj szybko!
 - Dzięki za telefon, pa - odparła, po czym cmoknęła w słuchawkę
***
 - Horan, litości, my naprawdę skręcamy teraz w lewo i błagam cię, nie mów, że masz rację, bo dziesięć kilometrów temu też ją miałeś i to do tego stopnia, że musieliśmy zawracać! - Yvonne wrzeszczała głośno, głaszcząc siedzącego jej na kolanach Jokera
 - Ale tu jest napisane, że jest objazd!
 - To przecież ci tłumaczę, że Hann mówiła mi przez telefon, że tata kazał przekazać, że nie ma tu żadnego objazdu, był do niedawna, ale nikomu nie chciało się jeszcze sprzątnąć znaku, jedź w lewo to zyskamy czas!
 - Jak jesteś taka mądra, to siadaj za kółkiem i prowadź, panno "wszystko wiem najlepiej, a nie zdawałam prawa jazdy, bo się boję"!
 - Nie mówię, że jesteś złym kierowcą, tylko, że stracimy czas jadąc tamtędy, a to jest różnica!
 - Nie ma różnicy! Traktujesz mnie, jakbym w życiu drogi i znaków drogowych nie widział, ciągle źle jadę!
 - Bo mnie nie słuchasz… Niall, ja po prostu częściej tędy jeździłam, moi rodzice tam mieszkają… przecież nie dyktuję ci drogi, którą nigdy nie jechałam do cholery! Ugh, jak ty mnie dzisiaj wkurzasz!
 - Z wzajemnością! To gdzie mam jechać, szanowna pani?
 - Jedź gdzie chcesz, mam to w dupie! Jak wylądujemy na drugim końcu Anglii, to ty dzwonisz do mojego ojca powiedzieć mu, że przecież tak dobrze jechałeś! I przeprosisz Hann za to, że wciąż nie będzie miała swoich rzeczy!
 - Przez to twoje biadolenie dawno minęliśmy ten zakręt!
 - To jedźmy już tym zasranym objazdem, ciesz się, wyszło na twoje, teraz jedź jak ci się podoba, a do mnie się nie odzywaj, bo już nie mogę cię słuchać!
Chwilę jechali w ciszy, mijając rząd domków jednorodzinnych. Po kilku minutach zza rogu wyłonił się sklep wielobranżowy, do którego należał niewielki parking, na który Niall wjechał, po czym gwałtownie hamując zaparkował. Bez słowa wyszedł z auta i skierował się w stronę sklepu. Po chwili wrócił, trzymając w ręce półlitrową butelkę wody mineralnej. Otworzył tylne drzwi, przy których siedziała Yvonne wraz z psem
 - Chodź Joker, napijesz się - zawołał, na co psiak posłusznie wyskoczył z samochodu i usiadł przy nodze chłopaka. Irlandczyk złączył palce i skierował je nieco ku górze, tworząc ze swojej dłoni coś w rodzaju prowizorycznej miski, na którą wylewał po trochę wody, żeby Joker mógł zaspokoić pragnienie. W butelce została jeszcze połowa jej zawartości, jednak Niall zakręcił ją, a suchą dłonią sięgnął do kieszeni spodni po chusteczki, którymi wytarł rękę i pysk psa - Wskakuj mały, jedziemy dalej - wziął futrzaka na ręce i umieścił go w samochodzie, po czym, ku zaskoczeniu Yvonne, zamiast siadać na miejscu kierowcy, zajął miejsce obok niej
 - Powietrze prowadzi? - zapytała, wskazując skinieniem głowy na siedzenie naprzeciw - Czy szopka w stylu: "Jak jesteś taka mądra to prowadź a ja siadam tutaj?"
 - Yv… nie kłóćmy się. Jedziemy do twoich rodziców, mam okazję ich poznać i nie chcę tego spieprzyć, bo chcę, żeby to był pozytywny wstęp przed kolejnymi etapami naszego związku
 - Co dokładnie masz na myśli?
 - Nie jesteśmy razem długo i nie wiem, ile to jeszcze potrwa, ale jeśli o mnie chodzi, to chciałbym to kontynuować, dobrze mi z tobą i mam nadzieję, że dotrwamy do momentu, kiedy zaczniemy o sobie myśleć bardzo poważnie, bo teraz raczej się poznajemy i cieszymy się sobą, a ja mam nadzieję, że przywiążemy się do siebie i będziemy szczęśliwi razem…
 - Cieszę się, że podchodzisz do tego w ten sposób… Tak zdrowo i… normalnie. I jeśli mam być szczera, to zależy mi na tobie i chcę tego samego co ty…. Ooooo, jak ja uwielbiam ten twój uśmiech! - wyszczerzyła się na widok roześmianej twarzy Nialla
 - To co, jedziemy? - objął ją i pocałował czule - w ogóle…
 - Hm? - spojrzała na niego pytająco
 - Musimy kiedyś uprawiać seks w samochodzie - stwierdził
 - Horan, hamuj się, nie przy dziecku! - wrzasnęła wskazując na Jokera - tak przy okazji - nachyliła się do ucha Nialla i zaczęła szeptać - żeby uprawiać seks w samochodzie, musimy zacząć go w ogóle uprawiać, a z tym u nas raczej cisza i świerszcze, jak w kreskówkach
 - Chyba masz rację…                             
***
Siedział na łóżku, wciąż trzymając w dłoni telefon. Wpatrywał się w wybrany wcześniej numer, wyraźnie nad czymś dumając.
Cholera, nie powinienem, nie powinienem… Choć z drugiej strony… Nie, nie chcę tego jeszcze bardziej pieprzyć. Myślałem przez pewien czas, że mi się wydaje, ale jednak nie. Zakochałem się w dziewczynie, która podoba się dwójce moich kumpli i zajebiście za nią tęsknię. Udając przez telefon troskliwego przyjaciela, byłem stęsknionym facetem, który wreszcie usłyszał głos osoby, której mu brakuje…
Odłożył telefon i skierował się do drzwi prowadzących na korytarz. Wyszedł z pokoju i począł zmierzać w stronę salonu, gdzie siedziała grupa jego przyjaciół. Minął łazienkę, za którą skręcił w prawo, następnie przeszedł obok wejścia do kuchni i znalazł się w salonie.
 - Hej, Lou, gdzie byłeś? - zapytał Harry poklepując miejsce obok siebie na kanapie
 - Rozmawiałem z mamą, obiecałem, że zadzwonię o tej porze - skłamał, po czym zajął miejsce obok kumpla - co robimy?
 - Spokojnie, nie gramy w nic głupiego - Zayn zaśmiał się
 - Już ja bym wam dał, grać w głupoty z moją dziewczyną - mruknął Liam ściskając mocniej Karo, która siedziała mu na kolanach
 - Spokojnie, stary… Mamy nauczkę - odparł Harry - poza tym Karo jest twoja, jesteście przeszczęśliwi i wara nam od tego, prawda chłopaki?
 - Pewnie! - odpowiedzieli zgodnie Zayn i Louis
 - Tak przy okazji… Myślę, że pójdziemy z Karo do mojego pokoju, żeby tam pobyć przeszczęśliwą parą - Liam uśmiechnął się szeroko do swojej dziewczyny i delikatnie poklepał ją po udzie, sygnalizując jej tym samym, by wstała. Blondynka podniosła się z miejsca i złapała chłopaka za rękę, po czym poprowadziła go za sobą.
***
 - No to… jesteśmy na miejscu. Dajże tą moją torbę, przecież nie jestem kaleką!
 - Pewnie, żeby na dzień dobry twój ojciec mnie opieprzył, że jego córka musi dźwigać, a ja nic nie robię, tylko się lenię - odparł - poza tym, na szczęście dla mnie, nie władowałaś tam połowy mieszkania
 - I będziesz niósł swoją i moją torbę, a ja jak głupek będę trzymała psa i torebkę Hann?
 - Dokładnie tak. Zadzwonisz do drzwi? Ja że tak powiem, nie mam rąk
 - Oczywiście kochanie - uśmiechnęła się do niego i ruszyła w stronę wejścia. Nacisnęła na dzwonek i odsunęła się, czekając na reakcję. Po chwili drzwi otworzyły się, a w progu stanęła mama dziewczyn, Małgorzata
 - Iwuś! Mieliście być jutro… Ale dobrze, że jesteście wcześniej, upiekłyśmy z Hanią babeczki!
 - Mieliśmy być albo dzisiaj, albo jutro - odparła z uśmiechem - i mów proszę po angielsku, bo biedne irlandzkie dziecko pomyśli, że je obgadujemy, poza tym puśćmy go przodem, bo biedaczysko trzyma te dwie ciężkie torby
 - No tak, zapomniałam, że Niall przecież nie rozumie po polsku - kobieta zaczęła mówić po angielsku - wejdź proszę do środka i postaw torby gdzieś z boku, żeby wam nie przeszkadzały - zwróciła się do chłopaka odsuwając się od przejścia.
Yvonne weszła pierwsza, a za nią Horan, po czym postawił bagaże tuż przy schodach, a następnie zamknął za sobą drzwi
 - Może zaniosę od razu do pokoju? - zaproponował
 - Nie ma potrzeby, teraz musicie odetchnąć trochę po podróży, chodźcie do salonu - kobieta zaprosiła gestem córkę i jej chłopaka do pomieszczenia, gdzie na kanapie siedział ojciec bliźniaczek. Na widok Irlandczyka momentalnie wyłączył telewizor i wstał
 - Nie przywitałem się, jak należy - chłopak westchnął z zakłopotaniem - Niall Horan, miło mi państwa poznać - przywitał się najpierw z Małgorzatą, muskając ustami jej dłoń, po czym podszedł do Piotra i uścisnął mu rękę
 - Nam również, myślę, że żona się ze mną zgodzi - odparł mężczyzna odwzajemniając uścisk
 - Oczywiście - kobieta uśmiechnęła się szeroko - to może ja zrobię herbaty? - zaproponowała puszczając oczko do córki
 - Pomogę ci - brunetka od razu odczytała intencje mamy i podążyła za nią do kuchni
 - Siadaj - ojciec zwrócił się do gościa, wskazując dłonią miejsce obok siebie na kanapie - pogadamy, jak mężczyzna z mężczyzną
Niall przełknął ślinę i posłusznie usadowił się obok mężczyzny.
 - Jak minęła podróż? O, macie pieska! - zawołał widząc szczeniaka wbiegającego do pokoju z wysoko uniesionym ogonem
 - Hann, Yv i Karo mają, ja po prostu zaproponowałem, że weźmiemy go ze sobą - wyjaśnił
 - No proszę - mężczyzna uśmiechnął się - to jak podróż?
 - Spokojnie, nie było takiego ruchu na drodze… Raz pobłądziliśmy, ale to dlatego, że patrzyłem na znaki, zamiast słuchać Yvonne
 - Rozumiem, ja nie wiem kto te znaki rozstawiał, chyba pijany był… Chociaż ponoć wy w Anglii aż tyle nie pijecie
 - Powiedzmy, że nie będę się wypowiadał, bo jestem Irlandczykiem - uśmiechnął się
 - No tak! Faktycznie, a ja nie kupiłem whisky!
 - Spokojnie, nie przyjechałem tu pić - na twarzy chłopaka ponownie zagościł uśmiech - chyba, że pan zechce, to skoczymy z Yvonne po butelkę i możemy po trochę wypić, próbował pan kawy albo herbaty po irlandzku?
 - Właśnie nie, czekałem na tego irlandzkiego chłopaka mojej córki - mężczyzna odwzajemnił uśmiech
 - To nie ma sprawy, skoczę później do sklepu
 - Już cię lubię - Piotr poklepał chłopaka po ramieniu


4 komentarze:

  1. Ten rozdział jest taki króciutki! :< Szkoda, bo chciałabym wiedzieć JUŻ co będzie dalej, mam nadzieję, że nie dasz mi długo czekać i dodasz w najbliższym czasie kolejny odcinek. :) Chociaż i tak jestem pod wrażeniem, że dodajesz je tak często. ;o Zazdroszczę! Co do jego treści.. Louis, Louis, Louis.. Niby wcześniej błam za Malikiem, ale jako, że Tomlinson zawsze zachowuje się w porządku w stosunku do dziewczyn, to zmieniam zdanie i teraz kibicuję jemu! Jest przekochany i przeuroczy. Szkoda, że wszystko potoczyło się tak, jak się potoczyło, bo teraz chłopak nie ma wolnego pola do popisu i Bóg jeden wie, co zrobi w tej dziwnej sytuacji. Swoją drogą jestem cholernie ciekawa, jak rozwiążesz całą tą sprawę, która powstała międzi Hann i chłopakami. Niestety przeczuwam, że będę musiała jeszcze trochę poczekać, aby się dowiedzieć. ;< Niall i Yv.. Szczerze mówiąc na początu myślałam, że pokłócą się na poważnie! Na szczęście wszystko rozeszło się po kościach i nadal są tą samą uroczą parą. <3 Scena w domu bliźniaczek jest kochana! Przeżywam życie bohaterów i cieszę się, że wszystko się miedzy nimi układa. :)
    No nic.. Pozdrawiam i życzę weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ejejejej.. Z kim ona będzie? Lou,Hazz czy Malik ? Osobiście jestem za Harry'm ! Boże jesteś przecudowna,wiem,wiem piszę tak pod każdym wpisem,ale tego się nie da inaczej ująć..Nwm jak Ty to robisz?! Mogłabym czytać i czytać i czytać i czytać te Twoje opowiadanie ... <3 Żałuję,że nie przeczytałam wcześniej :x Przepraszam.

    Kocham jak piszesz !
    <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Skasowałam poprzedni komentarz bo nie podobał mi się, tak samo, jak nie podoba mi się gra polskiej kadry. Ekhem...piszę...obiecuję, że bez nawiązań do Taylor i Reprezentacji Polski w tym Drewnianego Roberta Lewandowskiego. Podobają mi się przemyślenia bohaterów bo są różne od siebie. Nie piszesz wszystkiego na jedno kopyto. Widać, że Hann, Lou i Zayn to osobne postacie i myślą osobno, a nie wszyscy tak samo, jak to jest w naszej reprezentacji (nie mogłam się powstrzymać!). Scena Niall-Yv to jest coś świetnego, przypomina mi moją ciotkę i wujka czyli plus za naturalność, a nie sztucznie wymuszoną scenę. No i moje kochane Louisowe, strasznie szkoda mi go bo widać, że się męczy i dusi w sobie te uczucia. Nie wiem, jak to rozwiążesz bo wiem, że zmieniasz pomysły i koncepcje, co pięć minut. Harry, Zayn i Louis, co ta Hann w sobie ma, że oni tak ją kochają? Najlepiej, jakby Hann zagryzł wściekły aligator, albo poszłaby do zakonu. Byłby spokój, ale to moje pomysły, które mogą przerażać. No i zwieńczenie...Niall i Yv kontra Piotr i Gośka. Nie mam nic do powiedzenia bo jest idealna. No, a teraz idę bo Błaszczykowski krzyczy, że "bez ciebie nie idę" ;) Z krainy, gdzie Polacy wygrywają mecze pozdrawia Tan wyprowadzająca Kubusia na murawę (lub pod prysznic) oraz Taylor śpiewająca Lewemu, że jest TROUBLE :D

    OdpowiedzUsuń