- Lou, naprawdę
musisz jechać? Może wejdziesz do nas na górę? - dopytywała Hann trzymając przy
uchu telefon siostry
- Wiesz, jeśli chodzi o to, czego bym chciał,
to posiedziałbym z wami, ale z drugiej strony czuję się zobowiązany do tego,
żeby pogadać z Zaynem i Harrym. Potrzeba tam teraz kogoś, kto będzie miał na
nich oko i nie pozwoli im rzucać się na siebie nawzajem - odparł wzdychając
- Jest mi tak głupio… Nie chciałam skłócić
przyjaciół… Wszystko muszę spieprzyć, gdziekolwiek się nie pojawię… - wydukała
łamiącym się głosem
- Hann, wszyscy na to pozwoliliśmy, po prostu
całą czwórką zrobiliśmy totalną głupotę…
- Ale co ja sobie myślałam?! Że coś takiego to
niewinna zabawa?! Gra w kółko i krzyżyk to niewinna zabawa, a nie to, co
robiliśmy wczoraj!
- Przecież to nie był twój pomysł… Otwórz
drzwi.
- Że co?
- No otwórz drzwi do mieszkania, wszedłem na
górę
Powolnym ruchem oddaliła
telefon od ucha i niepewnie spojrzała w stronę drzwi, od których dzieliło ją
zaledwie parę kroków. Podeszła bliżej i zdecydowanym ruchem przekręciła klucz w
zamku a następnie szeroko otworzyła drzwi. Nie zdążyła w żaden sposób
zareagować na ponowne spotkanie z Louisem, ponieważ ten bez chwili namysłu
wparzył do środka i zamknął dziewczynę w swoich objęciach
- To nie twoja wina i nic nie zniszczyłaś,
głuptasie - szepnął, gładząc dłonią jej włosy
Całemu zdarzeniu przypatrywały się
Yv i Karo. Na moment oderwały wzrok od Hanny i Louisa, by wymienić między sobą
epatujące zdziwieniem spojrzenia.
- Rozumiesz coś z tego? - Karolina szepnęła po
polsku w stronę przyjaciółki
- Nic z tego kurwa nie rozumiem - odparła,
drapiąc się po głowie - muszę zapalić, idziemy!
- Ale ja nie palę… - zaczęła Karo
- To będziesz patrzeć, jak ciocia Iwonka
puszcza dymka! - oznajmiła stanowczo, po czym złapała blondynkę za rękę i
pociągnęła ją w stronę drzwi balkonowych.
- Czekaj, czekaj… - zaczął Liam wodząc
wzrokiem za dziewczynami, które niemal śmignęły przez pokój gościnny - przed
chwilą ktoś z impetem otworzył drzwi, chwilę później usłyszałem głos Louisa i
jakieś łkanie, chyba Hann się rozpłakała… Chwilę później moja i twoja
dziewczyna zaczynają mówić po polsku, a potem łapiąc się za ręce jak lesbijki
wychodzą na balkon. Jakby tego było mało, ja tu sobie leżę a Joker leży mi na
brzuchu i żuje sznurek przy kapturze mojej bluzy… Co to się do cholery dzieje?!
- Nie wiem… ale przydałoby się jakieś żarcie
na ukojenie nerwów - westchnął Niall - tylko co ja zrobię z tą jajecznicą…
***
Szedł korytarzem, nerwowo
ściskając w dłoni paczkę papierosów. Szybkim krokiem minął drzwi do łazienki i
otwarte drzwi do jednego z pokoi. Nagle jakby coś go tchnęło i cofnął się o
parę kroków. W pokoju Harrego, tuż przy łóżku leżała czarna, skórzana torebka z
długim paskiem na ramię i srebrnymi klamrami. Rozejrzał się nerwowo i
upewniwszy się, że nikt go nie widzi wszedł do pomieszczenia. Kucnął przy
łóżku, po czym z wielką ostrożnością otworzył torbę. Po przejrzeniu zawartości
był w stu procentach pewien, że znaleziona rzecz należy do Hann. Wziął fant pod
pachę i po uprzednim, uważnym rozejrzeniu się, przeniósł torebkę do swojego
pokoju i położył ją między łóżkiem a komodą, gdyż było to miejsce niewidoczne z
korytarza. Wyciągnął z kieszeni dresowych spodni wyświechtaną, oldschoolową,
kartonową paczkę klasycznych lucky strike`ów, w której spoczywały już tylko dwa
papierosy. Upewnił się, że ma przy sobie zapalniczkę, po czym ponownie ruszył korytarzem
i skręcił przed kuchnią w stronę oszklonych drzwi prowadzących na niewielkie
patio. Zanim je otworzył odwrócił się, by zobaczyć, czy Harry nie siedzi
przypadkiem w salonie. Mimo, że był na niego wściekły nie chciał, by Hazza
zrobił coś głupiego, więc wolał mieć pewność, że jego kumpel jest w zasięgu
wzroku. Okazało się, że powodów do niepokoju nie było, gdyż Styles siedział na
kanapie i oglądał jakiś serwis informacyjny w telewizji. Zayn wyszedł na patio,
zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie plecami. Jak jeszcze był w pokoju
Harrego słyszał deszcz miarowo uderzający o szyby, który teraz przerodził się w
nieposkromioną ulewę. Przed zmoknięciem chronił go kawałek spadzistego dachu,
który gwarantował odrobinę suchego miejsca tuż przy ścianach. Otworzył paczkę i
wyciągnął z niej fajkę, po czym próbował ją odpalić. Zadanie to zdecydowanie
utrudniały podmuchy wiatru i jego dygoczące z zimna ręce, odsłonięte przez
koszulkę z krótkim rękawem. Gdy w końcu uporał się z problemem, przytknął
papierosa do warg, zamknął oczy, mocno się zaciągnął i odsunął fajkę od ust
chwytając ją kciukiem i palcem wskazującym, następnie wypuścił z nozdrzy gęsty
dym i westchnął z ulgą.
- Tego mi było trzeba - szepnął wodząc
wzrokiem za rozpływającym się w powietrzu papierosowym dymem.
A teraz trzeba pomyśleć, na cholerę mi ta torebka? Mogę ją
oddać, tylko jak to zrobić tak, żeby oddać torebkę bezpośrednio w jej ręce? W
tym mieszkaniu jest teraz pełno osób, otworzyć mi może każdy i powiedzieć, że
jej przekaże, a ja chcę z nią pogadać… Chyba nie będę miał wyjścia i będę
musiał próbować się przedrzeć przez Liama, Nialla, Louisa, Yv i Karo. Swoją
drogą, Louis długo nie wraca, miał ją tylko odwieźć… Mam nadzieję, że nie
korzysta z kłótni między mną i Harrym, w końcu był dzisiaj taki do bólu słodki,
uroczy i pomocny… No i co zrobić z Harrym? Zapunktował tym, że zaczął się
zachowywać jak nie przymierzając jakiś Romeo, choć z drugiej strony… Może Hann
by się na to nie złapała, gdybym to ja wcześniej nie spieprzył sprawy. To było
głupie, ale wściekłem się, gdy zobaczyłem dziewczynę, która mi się podoba w
koszulce mojego kumpla i skąpych majtkach, które ta koszulka ledwo zasłaniała.
Chciałem żeby obudziła się dzisiaj obok MNIE, w MOJEJ koszulce, w MOIM pokoju,
w MOIM łóżku, w MOICH objęciach… Co ona w nim widzi, przecież na początku
prawie w ogóle się nią nie interesował. To ja ją pierwszy zagadałem wtedy w
studiu, to ja zorganizowałem pierwsze spotkanie naszej paczki… Gdyby nie ja,
nawet by Harrego bliżej nie poznała, a teraz on skacze wokół niej, a ona jest
zachwycona, no kurwa pięknie. Z jednej strony wczorajsza zabawa to był głupi
pomysł, ale z drugiej… Miałem okazję zrobić coś, żeby zobaczyła we mnie faceta,
którego ona tak niesamowicie pociąga i tym samym pieprznąć w kąt łatką tylko i wyłącznie
milutkiego kolegi. Ten pocałunek był świetny, pamiętam delikatny i przyjemny
zapach jej perfum, owocową pomadkę na jej ustach i delikatne dłonie nieśmiało
zarzucone na moje barki… I to spojrzenie, kiedy przyciągnąłem ją do siebie,
moja pewność siebie i stanowczość podziałały na nią, tylko rano wszystko
spieprzyłem, wszystko. Ale nie poddam się… Wytłumaczę jej wszystko jeszcze
dzisiaj.
***
- Dobra, Lou pojechał, więc mogę wam
powiedzieć, co się stało wczoraj, bo w sumie była umowa, że wszystko zostaje
między mną i chłopakami - zaczęła Hann ściskając w dłoniach kubek z gorącą
herbatą - nie chciałam, żeby słyszał
Wszyscy siedzieli na kanapach i
fotelu w salonie, nawet Yv i Karo, które wróciły już z powrotem do mieszkania.
Ze zniecierpliwieniem oczekiwali wyjaśnienia zachowania jej i Louisa, które
całą grupę znajomych przyprawiło o tak zwane: "What the fuck?!"
- No więc słuchamy, bo to było co najmniej
dziwne - westchnął Liam głaszcząc Jokera drzemiącego na jego kolanach
- Lou wymyślił, że urządzimy sobie wieczór
singli. Była pizza, granie na konsoli aż w końcu pojawił się pomysł na grę w
"kamień, nożyce papier". Tylko to nie była ta najprostsza i oczywista
wersja tej gry… Grali tylko chłopcy, a po każdej rundzie wygrany całował się ze
mną…
- Ooooo kurna, dobre imprezy macie, następnym
razem mnie zaproście! - wrzasnęła Yv, jednak jej zapał nieco ostygł, gdy
poczuła łokieć Irlandczyka na swoim brzuchu - dobra, ej, żartowałam -
uśmiechnęła się do swojego oprawcy
- Yv, litości, dajmy Hann mówić - skarcił ją
Liam - mów dalej - zwrócił się do starszej z bliźniaczek
- No więc… Najpierw dwa razy wygrał Zayn i
wtedy w Harrym się zagotowało… Potem wygrał Louis, co dodatkowo Harrego
wpieniło, no a potem wygrał Harry, ale gdy się z nim całowałam, naburmuszony Zayn
nam przerwał i kolejna runda była o to, w czyim śpię pokoju…
- Serio, zaproście mnie kiedyś! Horan, weź ten
łokieć, bo mojego użyję!
- Całe szczęście, że my nie okazujemy sobie
uczuć łokciami - mruknął Liam do Karo - i że nie masz zapędów na całowanie się
z całym One Direction, tak jak Yv - dodał, po czym ponownie zwrócił się do Hann
- No i kto wygrał tą rundę?
- Harry… I tu zaczyna się problem…
- Tylko nie mów, że graliście potem o seks -
odparła Yv
- A co, też byś chciała dołączyć? - warknął
Niall
- Nie kochanie, przecież nie mówię tego
wszystkiego poważnie, droczę się z tobą - musnęła wargami jego szyję
- No, masz szczęście - uśmiechnął się
- Dacie Hann mówić?! Dziewczyna wyraźnie chce
żebyśmy jej wysłuchali i doradzili! - wrzasnął Liam, na co Yv i Niall
błyskawicznie się uciszyli - Co się potem stało?
- Nie wzięłam piżamy, więc Harry dał mi swoją
koszulkę. Spałam w tej koszulce i w majtkach… Rano poszłam do łazienki i
spotkałam przed drzwiami Zayna. Zmierzył mnie wzrokiem i zapytał co robię, ja
mu coś odpyskowałam a on mi coś mniej więcej w stylu "dla Harrego jakoś
byłaś milsza" i jeszcze tak beczelnie się przy tym gapił na to, co miałam
na sobie, czyli niewiele… - w tym miejscu wyraźnie posmutniała
- Co za kretyn! - krzyknął Horan podnosząc się
z miejsca - Wprawdzie ta wasza zabawa była masakrycznie głupia, ale on
przegiął! Tylko… czemu tak zareagował? Wiedziałem, że podobasz się Harremu, ale
Zayn nic nie gadał…
- No właśnie - przytaknął Liam
- Hann, Zayn mnie kiedyś pytał o ciebie, jak
kurzyliśmy na balkonie - wtrąciła nieśmiało Yv
- Jak to o mnie pytał? - druga z sióstr nie
kryła zdziwienia
- Pytał, czy masz kogoś, albo czy ktoś ci się
podoba, ale powiedziałam prawdę, że nie wiem, więc nie będę nic sugerowała,
żeby nie robić zamieszania… W sumie to nawet nie była rozmowa, wtrącił to przy
okazji zachwalania mi Horana z każdej strony
- Podziałało, lecisz na mnie! - Niall wyszczerzył
się i poruszył brwiami w charakterystyczny dla siebie sposób
- Wolałabym na tobie robić coś innego, ale to
może nie będziemy o tym rozmawiali w towarzystwie
- Zboki - Liam uśmiechnął się szeroko - Ale
wracając do sedna sprawy, mamy już wytłumaczenie dla zachowania Zayna,
oczywiście nie mówię, że to go usprawiedliwia, ale wiemy, czemu to, co rano
zobaczył tak go wkurzyło i dla zachowania Harrego - podsumował, na co wszyscy
twierdząco skinęli głowami
- Nie żebym coś sugerowała, ale zwróćcie uwagę
na to, że najlepiej z nich wszystkich zachował się Lou… Niby nic nie mówił o
tym, że podoba mu się Hann, ale jego zachowanie o tym świadczy… Taki troskliwy
był i ten czuły uścisk w progu… - zaczęła Karo
- Ty lepiej wymyśl paragraf na Malika, w końcu
będziesz panią mecenas - fuknęła Hann odkładając herbatę, po czym skrzyżowała
ręce na klatce piersiowej w geście niezadowolenia - w ogóle… Ja czuję, że Zayn
i Harry będą wielce chcieli rozmawiać, tłumaczyć się i tak dalej… Chyba pojadę
na parę dni do rodziców, idę spakować rzeczy. Tylko błagam, tylko wy wiecie
gdzie będę i nikt poza wami, ok.?
- Jasne - odparł Liam - parę dni w spokoju i z
dala od tej nerwowej atmosfery dobrze ci zrobi
***
Wszedł do domu i rzucił
kluczyki na komodę obok wieszaka na ubrania. Przeczesał dłonią włosy by
sprawdzić, jak bardzo zmokły. Na jego nieszczęście, te dwa krótkie odcinki z
kamienicy do auta i z auta do domu wystarczyły, by deszczówka dosłownie lała
się z jego włosów
- Harry, przyniesiesz mi ręcznik z łazienki?
Nie chcę tu wszędzie pokapać - zwrócił się do kumpla wpatrującego się ślepo w
telewizor - HAROLDZIE! - wrzasnął, chcąc wymusić na przyjacielu jakąkolwiek
reakcję
- Co… co chciałeś?
- Mogę cię prosić o ręcznik? Mam mokre włosy
- Jasne - odparł szatyn, a następnie udał się
do łazienki. Po drodze wpadł na Zayna, który właśnie zamykał za sobą drzwi po
tym, jak wypalił resztę swojej paczki - Zapytałbym, czy byłeś przewietrzyć swój
umysł, ale sądząc po twoim dzisiejszym zachowaniu, nie masz czego wietrzyć -
mruknął Harry mierząc bruneta spojrzeniem
- Masz to czego chciałeś, czyli zapatrzoną w
ciebie Hann, więc ode mnie się odczep, jasne? Bo inaczej pogadamy…
- Haaaaaaaarry! - w domu rozległ się wrzask
wyraźnie zniecierpliwionego Louisa
- Już idę! - odkrzyknął Styles, rzucając
Zaynowi ostre spojrzenie, po czym udał się do łazienki
- Coś długo ją odwoziłeś… - zaczął Malik
wkraczając do salonu, który nie był w żaden sposób oddzielony od przedpokoju,
gdzie stał Louis
- Kretynie, dziewczyna się przez ciebie
popłakała, a ty czepiasz się wszystkich, tylko nie samego siebie, pomyśl
logicznie… Gdybyś był taki świetny, za jakiego się uważasz Hann siedziała by tu
jeszcze z nami i świetnie spędzała czas. Tylko wiesz… Nie ma jej tu, więc chyba
coś nie gra, prawda?
- Ach tak i ty jak przystało na przyjaciela,
koniecznie i dobrodusznie musiałeś ją pocieszyć?
- Owszem… Widzę, że jest ci to obce, ale
uwierz mi na słowo, przyjaciele robią takie rzeczy. Poza tym, nawet gdyby Hann
mi się podobała, to jest jeszcze coś takiego jak przyjaźń między mną a resztą z
was, ale widzę, że to też jest ci obce… Szanowanie kumpli i te sprawy…
- Etyk się znalazł! Jakoś wczoraj, jak się z
nią całowałeś, nie zapaliła ci się żadna czerwona lampka… Więc tobie jak widać
bywają obce rzeczy, które sam głosisz, a to się nazywa hipokryzja
- Fajnie, że wertujesz słownik, ale mam
gdzieś, co uważasz. Poza tym ja się wczoraj BAWIŁEM, bo to miała być ZABAWA,
tylko wy urządziliście sobie jakiś samczy pojedynek i spieprzyliście naszą
przyjaźń z Hann i dziewczynami!
- Dobra, mam was obu dosyć - mruknął, po czym
skierował się w głąb korytarza do swojego pokoju.
_____________________________________________
Jest krótka, aczkolwiek wydaje mi się, że treściwa dwunastka. Długo się za nią zabierałam, pisałam po trochę, ale koniec końców coś tam wytworzyłam. Po raz pierwszy piszę opowiadanie, na które mam pomysł sięgający dalej, niż 3-4 rozdziały, także blog chyba szybko nie umrze :D Zachęcam do komentowania, bo to naprawdę zachęcające dla mnie i dzięki temu chętniej piszę :) To tylko chwila uderzania w klawiaturę, a potrafi przynieść wielką motywację :)
Nie przedłużając, kończę, także...
ENJOY & do następnego rozdziału! <3
Przybyłam, zobaczyłam, przeczytałam. To że mi się podoba, to chyba nie jest dla Ciebie specjalną niespodzianką, bo to całkiem oczywiste. :) Nie wiem co mam myśleć o całej tej sytuacji między Hann, Zayn'em, Harry'm, a Lou.. Z jednej strony czuję, że powinnam być zła na Malika za to co powiedział, z drugiej zaś staram się go zrozumieć, jego impulsywne działanie miało w końcu jakiś podtekst, więc dla mnie nie jest do końca winny. Do tego dochodzi to, że uważam, że cała ta głupia zabawa nie powinna mieć miejsca, a skoro się już na nią zdecydowali, to powinni wziąć odpowiedzialność za swoje czyny, czego nie widzę w zachowaniu Hann. Jest mi ich wszystkich naprawdę cholernie szkoda i nie potrafię wybrać kogo bardziej, dlatego nie biorę niczyjej strony.. Jak to brzmi, mwaha. W każdym razie rozdział bardzo ładnie napisany, przemyślenia Malika tak bardzo trafne, nie ma się do czego przyczepić. No po prostu uwielbiam! :) <3
OdpowiedzUsuńHann bardzo żałuje! Do zakonu idzie bo żałuje! Podoba mi się i to bardzo. Mojej ulubionej pary za mało, a Harry nic nie robi tylko animal planet ogląda! Taylor niech obejrzy xD jeszcze podoba mi się, że postacie są takie trójwymiarowe i się różnią od siebie. Czekam...
OdpowiedzUsuń