niedziela, 8 września 2013

Rozdział VIII

Mieszkanie było totalnie zagracone po wczorajszej wizycie gości ze znanego zespołu. Na stole wciąż leżały opakowania po chipsach i butelka po coli, na balkonie zapewne wciąż znajdowała się wypełniona po brzegi popielniczka, pusta paczka po papierosach i zapalniczka, bowiem Zayn wszystkie akcesoria z zestawu małego palacza zostawił u dziewczyn.
- Wy naprawdę chcecie to zrobić? - dopytywała Karo uważnie przypatrując się siostrom
 - Tak - odparły zgodnie z szerokimi uśmiechami na twarzy. Siedziały obok siebie na kanapie, wyglądając przy tym jak grzeczne, małe dziewczynki, które rozmawiają z mamą o czymś, na czym bardzo im zależy. W tym przypadku rolę "mamy" pełniła Karolina
 - No wiecie, ja się zgadzam, tylko czy wy jesteście pewne?
 - Tak - powtórzyły jak zahipnotyzowane
 - No dobrze… Ale podział obowiązków zachowujemy bez względu na wszystko, zamiany tylko w naprawdę pilnych sprawach, ewentualne korekty całego planu po wspólnym uzgodnieniu… jasne?
 - Tak
 - Dobra, jedziemy już, bo widzę, że dostałyście pierdolca
 - Taaaaak! - wrzasnęły podnosząc się z kanapy, po czym pozbierały najpotrzebniejsze rzeczy i w błyskawicznym tempie pojawiły się przy drzwiach
 - Ja pierdolę, ja mam dwójkę dzieci… - westchnęła Karo.
Wyszły z mieszkania zamykając drzwi za sobą i udały się po schodach do wyjścia z kamienicy. Tym razem Hann odpuściła sobie stawanie obiema stopami na każdym jednym schodku, co z logistycznego punktu widzenia było niesamowitym ułatwieniem i ulgą dla pozostałych.
Po wyjściu z budynku skierowały się w stronę miejsca, gdzie stało zaparkowane czarne BMW mini - prezent od rodziców na dziewiętnaste urodziny sióstr.
 - Yv, rozłożyłaś wczoraj ręcznik na tylnym siedzeniu? - zapytała Karo
 - Rozłożyłam - odparła - nie ma czasu na gadanie, wsiadamy i jedziemy
Po około godzinie jazdy, znalazły się na obrzeżach niewielkiego miasteczka w okolicach Londynu - Brentwood. Dojeżdżały do Western Road, gdzie znajdował się cel ich podróży. Hann zwolniła nieco, by Karo i Yv mogły się rozglądać szukając odpowiedniego numeru domu.
Okolica była piękna, jej widok stanowił miłą odmianę dla szarych ulic i kamienic, do których przywykły dziewczyny. Tworzyły ją wolnostojące domki jednorodzinne umiejscowione na dużych, pełnych zieleni działkach.
 - To tutaj! - oznajmiła Yv wskazując palcem na piętrowy dom z czerwonej cegły - zaparkuj przy żywopłocie… tak, wiem, jesteś mistrzem kierownicy! W ogóle, jesteśmy na czas?
 - Idealnie, za pięć jedenasta - odparła Hann zerkając na zegar na desce rozdzielczej
 - Ta pani już wyszła przed dom, idzie do furtki - zauważyła Karo
 - No to wysiadamy - zarządziła starsza z sióstr
Po opuszczeniu pojazdu od razu ruszyły w stronę otwartej już furtki, przy której czekała pani Sherwood. Była drobniutką kobietą koło czterdziestki, o blond włosach. Patrzyła na dziewczyny z szerokim, szczerym uśmiechem
 - Przyjechałyśmy po nasze maleństwo - oznajmiła Yvonne szczerząc się przy tym od ucha do ucha
 - Widzę, że nie możecie się doczekać - zaśmiała się - proszę, wchodźcie - zaprosiła je gestem na teren posesji.
Kobieta zaprowadziła dziewczyny do domu. Wnętrze było urządzone raczej w starym stylu, ze względu na mamę pani Sherwood, która jeszcze parę miesięcy temu mieszkała wraz z córką, o czym kobieta nie omieszkała wspomnieć. Przeszły korytarz, a następnie skierowały się do jednego z pokoi. Pomieszczenie było duże, jednak stały tam tylko te najpotrzebniejsze meble, z resztą ogólnie dom był urządzony skromnie. W rogu pomieszczenia, wydzielonego czymś w rodzaju niskiego parawaniku znajdował się spory kojec, gdzie wylegiwały się psy - kilka szczeniąt i ich matka.
 - Zgodnie z tym, co mówiłam biszkoptowe spaniele, możecie się teraz przekonać - Pani Sherwood uśmiechnęła się i wskazała dłonią na zwierzaki - szczepione i odrobaczone - dodała
 - O matko, jakie one słodkie! - zakwiliła Hann pochylając się nad kojcem
 - Macie wymagania co do płci?
 - Tak, jesteśmy raczej zainteresowane pieskiem - wyjaśniła Karo
 - No to psiaki są dwa, reszta to sunie - odparła kobieta, po czym podeszła do kojca i wyciągnęła najpierw jednego, potem drugiego szczeniaka i postawiła je na ziemi, by dziewczyny mogły im się dokładniej przyjrzeć.
Jeden z maluchów usiadł i rozejrzał się dookoła, po czym podniósł się i nieco niezdarnym krokiem poczłapał w stronę Yvonne, położył się przy jej stopach i zaczął wgryzać się w jej tenisówkę
 - Ej laski… bierzemy go! To taki słodki łobuziak! - Yv była wyraźnie zachwycona, mimo że właśnie niszczono jej obuwie
 - Jestem za… a ty Karo?
 - Pewnie!
***
Po uregulowaniu płatności i pożegnaniu z panią Sherwood, dziewczyny były już w drodze do domu. Karo i Yv omal nie pobiły się o to, która z nich ma siedzieć na tylnym siedzeniu razem z psiakiem. Spór wygrała Iwona, przy czym Karo się poddała, ponieważ słyszała plotki o całkiem niezłym lewym sierpowym jednej z bliźniaczek.
Brunetka siedziała zachwycona, wtulając w swoją pierś szczeniaka, którego podróż wyraźnie nużyła, więc zdecydował się na drzemkę w objęciach jednej ze swoich nowych właścicielek.
 - Yv, czemu go tak tulisz, nie możesz położyć go sobie na kolanach? - zapytała Karo spoglądając w lusterko
 - Mogę, ale może nie spać wtedy spokojnie. Szczeniaki lubią słyszeć bicie serca albo coś, co je przypomina, są wtedy spokojniejsze - wyjaśniła - w ogóle, będziemy musiały podskoczyć do zoologicznego, kupić mu smycz i szelki… A jak mu damy na imię?
 - Ryszard Lwie Serce! - wrzasnęła Hann o mało nie powodując wypadku
 - Myślałam, nad Piesławem - zadumała się Yv
 - Może Coffee? Wszystkie tak uwielbiamy kawę - zaproponowała Karo - no i jest krótkie, będzie na nie reagował
- Wieczorem, jak będą chłopaki pomyślimy jeszcze i przeprowadzimy demokratyczne głosowanie - zarządziła Hann
 - Ja pierdolę - westchnęła Karo skrywając twarz w dłoni
 - Jako przyszła pani prawnik powinnaś popierać ten pomysł ręcami i nogami! - odparła Iw nie kryjąc oburzenia
 - Dokładnie! - przytaknęła starsza z sióstr
 - No niech wam będzie…
***
Było już późne popołudnie. W tym czasie, dziewczyny musiały dokonać szeregu zmian w mieszkaniu - zwinąć dywan w pokoju gościnnym, rozłożyć wyprawkę dla psa i zamaskować kable, by maluchowi broń Boże nie przyszło do łebka ich gryźć. Mimo, że nowy współlokator był już kilka razy wyprowadzany, wciąż załatwiał się w domu, na zewnątrz wolał bowiem wszystko dokładnie obwąchiwać i ciągnąć którąś z właścicielek w stronę innych psów z którymi jak to szczeniak, chciał się bawić.
 - Och kochanie, naprawdę? Znowu robisz siusiu? - westchnęła Yvonne przyglądając się psiakowi oddającemu mocz na panele. Ten tylko uniósł łepek, spojrzał na nią i począł radośnie merdać ogonem - Ech, co mamusia z tobą ma… - rozłożyła ręce w geście bezradności, po czym sięgnęła po szmatę i wytarła pozostawioną przez małego przyjaciela kałużę
 - "Mamusia"? Nieźle jej wali… - mruknęła Hann w stronę Karo. Siedziały razem przy stole i przyglądały się walce bliźniaczki z pęcherzem szczeniaka
 - Wczuła się no… włączył jej się instynkt psiej mamy - podsumowała Karo opierając twarz o dłonie
Szczeniak popędził w stronę drzwi. Zatrzymał się przed nimi, położył pysk między przednie łapy i wypiął zad, eksponując tym samym merdający ogon. Chwilę później w mieszkaniu rozległo się pukanie.
 - Ocho, mały jest lepszy niż domofon albo wizjer w drzwiach! - krzyknęła Hann z radością, po czym podeszła do drzwi i wzięła psiaka na ręce, by jako szczenię, które rozpiera energia nie pomyślał o tym, żeby wybiec z domu. Otworzyła drzwi i wpuściła gości do środka
 - Nie mówiłyście, że chcecie kupić psa! - wrzasnął Harry już od progu, po czym zbliżył dłoń do malucha chcąc go pogłaskać, na co ten ugryzł go w palec
 - Tresowany - odparła Hann z dumą
 - Ta jasne, chce się tak ze mną bawić… Prawda, mały? - chłopak ponowił próbę, jednak jego palec po raz kolejny został ugryziony - Ty!…. Słodki mały piesku… - złagodniał, widząc piorunujące spojrzenie brunetki
 - Widać, że wolisz koty, on też to czuje - odparła triumfalnie, po czym zamknęła drzwi za ostatnim z chłopaków i postawiła psiaka na podłodze.
Liam podszedł do Karo, przyciągnął ją do siebie i pocałował. Dziewczyna oddała pocałunek, po czym wtuliła się w tors chłopaka.
 - Ostatnio chyba mieliśmy o czymś pogadać, to znaczy chciałaś pogadać a jakoś nie wyszło - zagaił przeczesując palcami jej włosy
 - To może chodźmy do pokoju obok? - zaproponowała
 - W porządku.
Odprowadzani wzrokiem przez pozostałych poszli do pokoju i zamknęli drzwi za sobą. Blondynka wskazała dłonią na o dziwo pościelony materac. Chłopak zajął miejsce, a Karo usiadła tuż obok niego. Szatyn spojrzał na nią wyczekującym wzrokiem
 - No więc… Chciałabym wiedzieć jak ty widzisz tą relację między nami…
 - To znaczy? - Liam udawał głupiego i szeroko się przy tym uśmiechał
 - No wiesz… często tu jesteście, codziennie do siebie dzwonimy, poza tym całujemy się, tulimy i tak dalej… No wiesz, no… czy ty i ja… znaczy my…
 - Czy jesteśmy razem? - dokończył za nią
 - No eeee… właśnie
 - Wiesz, właśnie chciałem cię zapytać, co byś powiedziała na to, żebym ogłosił, że nie jestem już singlem i oczywiście chodziłoby o ciebie… Wiem, że to szybko, bo naprawdę krótko się znamy, ale czuję tą chemię, myślę, że możemy spróbować… Chcesz?
 - Chcę - odparła po chwili milczenia. Najwyraźniej chciała powiedzieć coś jeszcze, jednak chłopak zamknął jej usta pocałunkiem, w trakcie którego położył się na materacu i pociągnął ją za sobą. Gdy ich usta już się rozdzieliły, Karo wtuliła się w tors Liama, który zaczął głaskać ją po głowie i po plecach
 - Nie wychodzimy stąd prawda? Nie chcemy, żeby zabierali nam prywatność? - zapytał szczerząc się
 - Ojjj, nie wychodzimy… - odparła odwzajemniając uśmiech.
***
Hann siedziała między Harrym i Zaynem, Yv siedziała na kolanach Niallowi, który obejmował ją w pasie. Louis siedział na podłodze i bawił się z psiakiem - ogólnie rzecz biorąc, każdy gdzieś siedział, bowiem obecni dwudziestolatkowie to pokolenie śmierdzących leni.
 - No chodź do wujka Louisa! - zawołał chłopak w pasiastej koszulce, na co czworonóg przydreptał radośnie w jego stronę i oparł się łapkami o jego skrzyżowane w siadzie tureckim nogi - Oj, gdyby wujek wiedział, że taki kochany maluszek na niego czeka, to przywiózłby marcheweczkę - westchnął rozczulony, gładząc swojego nowego towarzysza zabaw po łebku
 - Pasujecie z Yv do siebie - skwitowała Hann - mamusia i wujcio zapatrzeni w pieska
 - A ty nie jesteś zapatrzona w pieska? - zapytał zdziwiony Zayn, który był święcie przekonany że Hann jako przedstawicielka płci posiadającej podatność na słodkość małych szczeniaczków, będzie kwiczała nad pieskiem co najmniej tak, jak robił to Louis
 - Nie, ona jest wpatrzona we mnie - odparł Harry obejmując Hann
 - Ta, jak nie założę okularów i szukam mopa do podłogi
 - Czemu mopa?! - chłopak wyraźnie się oburzył
 - Chude, długie i z frędzlami czy tam lokami - odpowiedziała, wywołując jednocześnie salwy śmiechu
 - To tu "posmaruj mi kremikiem tatuażyk" a potem "wyglądasz jak mop do połogi"! - fuknął szatyn
 - Mop umiejący smarować nadgarstki przecież zawsze się przyda - wyjaśniła, jakby to była jedna z bardziej oczywistych rzeczy
 - Dobra, dobra, buzi na zgodę i po sprawie - zarządziła Yvonne
 - Po moim trupie! - wrzasnęła Hann
 - Czyli już niedługo - odparła siostra chwytając zapalniczkę Zayna leżącą na stole, którą wcześniej oddała mu Hann
 - Och, wreszcie znalazłem swoją niszę… Miejsce, gdzie nie czuję się jak jedyny debil i wariat… - westchnął Louis przytulając psiaka - jak właściwie mój siostrzeniec ma na imię?
 - Nad tym właśnie myślimy - wyjaśniła Yvonne - są trzy propozycje: Ryszard Lwie Serce, Piesław i Coffee
 - Pierwsze dwa odpadają, bo nie umiemy wymówić - wtrącił się Niall - Może Nachos?
 - Ta, Potato od razu! - mruknął Lou
 - Joker! - wrzasnął Zayn uradowany swoim zaczerpniętym ze znanego komiksu pomysłem
 - Nando`s? - kontynuował Irlandczyk
 - Skarbie, nie będziemy go jedli, nie jesteśmy Chińczykami - skarciła go Yvonne - ale Joker całkiem nieźle… - zadumała się
 - Ej, mnie masz popierać - blondyn zapodał jej kuksańca w bok
 - No to zaczynamy głosowanie! - oznajmiła Hann zabierając z półki pod stolikiem stos kartek - można się wstrzymać od głosowania, ale można też popierać kilka propozycji… No to lecimy… Piesław i Ryszard Lwie Serce odpadają… Kto jest za Coffee?
Ręce podnieśli Harry i Yv, co Hann odnotowała.
 - Trzeba jeszcze policzyć dwie osoby. Karo, bo to był jej pomysł no i Liama, bo pewnie ją popiera, a przeszkadzać im nie będziemy - wtrąciła Yv
 - Ok. Propozycja numer dwa: Nachos…
Niall podniósł rękę, jednak widząc, że Yvonne nie robi tego samego, ponownie dźgnął ją łokciem w bok, przez co dziewczyna od niechcenia uniosła dłoń, co dało dwa głosy. Tak samo było przy głosowaniu nad imieniem Nando`s.
 - To teraz… Joker! - kontynuowała Hann
 Ręce podnieśli Zayn, Louis, Yv i Hann.
 - Cóż… mamy po tyle samo głosów dla Coffee i Jokera - westchnęła brunetka spoglądając na kartkę
 - Przywróćmy do głosowania Pie… Pie… Pie… - zaczął się jąkać Harry
 - Piesława? Dzióbek proszę cię, nie łam języka, Piesław to dla ciebie wyższa szkoła jazdy, w życiu go nie zawołasz - odparła Hann
 - Lubię… cię - wydukał po polsku, czym oszołomił wszystkich wokół
 - A ty co?
 - Och, skarbie - twój mały móżdżek tego nie ogarnie - westchnął szatyn, po czym ucałował dziewczynę w czoło, na co ta z udawanym obrzydzeniem wytarła je ręką
 - Nie mów do mnie skarbie - mruknęła - Zayn, powiedz mu coś! - zatrzepotała rzęsami w stronę bruneta
 - Nie mów do niej skarbie, mopie - zarządził, po czym pochylił się, objął Hann i przyciągnął ją do siebie, przesuwając ją tym samym przez pół kanapy
 - Jeszcze trójkącika nam tu brakowało - mruknął Lou, ponownie przytulając kudłatego współlokatora dziewczyn
 - Dobra, koniec tego, pies jest teraz priorytetem! - wrzasnął Niall
 - W takim razie…. Na pierwsze Coffee, na drugie Joker do stosowania zamiennego tudzież do przetestowania, na co lepiej reaguje? - zaproponowała Yvonne

 - Może być! - odparli chórkiem pozostali.


___________________________________

Ta da! Wróciłam! Poprawka zdana, więc jest i rodział ;) Enjoy :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz