Mieszkanie było totalnie
zagracone po wczorajszej wizycie gości ze znanego zespołu. Na stole wciąż
leżały opakowania po chipsach i butelka po coli, na balkonie zapewne wciąż
znajdowała się wypełniona po brzegi popielniczka, pusta paczka po papierosach i
zapalniczka, bowiem Zayn wszystkie akcesoria z zestawu małego palacza zostawił
u dziewczyn.
- Wy naprawdę chcecie to
zrobić? - dopytywała Karo uważnie przypatrując się siostrom
- Tak - odparły zgodnie z szerokimi uśmiechami
na twarzy. Siedziały obok siebie na kanapie, wyglądając przy tym jak grzeczne,
małe dziewczynki, które rozmawiają z mamą o czymś, na czym bardzo im zależy. W
tym przypadku rolę "mamy" pełniła Karolina
- No wiecie, ja się zgadzam, tylko czy wy
jesteście pewne?
- Tak - powtórzyły jak zahipnotyzowane
- No dobrze… Ale podział obowiązków
zachowujemy bez względu na wszystko, zamiany tylko w naprawdę pilnych sprawach,
ewentualne korekty całego planu po wspólnym uzgodnieniu… jasne?
- Tak
- Dobra, jedziemy już, bo widzę, że
dostałyście pierdolca
- Taaaaak! - wrzasnęły podnosząc się z kanapy,
po czym pozbierały najpotrzebniejsze rzeczy i w błyskawicznym tempie pojawiły
się przy drzwiach
- Ja pierdolę, ja mam dwójkę dzieci… -
westchnęła Karo.
Wyszły z mieszkania zamykając
drzwi za sobą i udały się po schodach do wyjścia z kamienicy. Tym razem Hann
odpuściła sobie stawanie obiema stopami na każdym jednym schodku, co z
logistycznego punktu widzenia było niesamowitym ułatwieniem i ulgą dla
pozostałych.
Po wyjściu z budynku skierowały
się w stronę miejsca, gdzie stało zaparkowane czarne BMW mini - prezent od
rodziców na dziewiętnaste urodziny sióstr.
- Yv, rozłożyłaś wczoraj ręcznik na tylnym
siedzeniu? - zapytała Karo
- Rozłożyłam - odparła - nie ma czasu na
gadanie, wsiadamy i jedziemy
Po około godzinie jazdy,
znalazły się na obrzeżach niewielkiego miasteczka w okolicach Londynu -
Brentwood. Dojeżdżały do Western Road, gdzie znajdował się cel ich podróży.
Hann zwolniła nieco, by Karo i Yv mogły się rozglądać szukając odpowiedniego
numeru domu.
Okolica była piękna, jej widok
stanowił miłą odmianę dla szarych ulic i kamienic, do których przywykły
dziewczyny. Tworzyły ją wolnostojące domki jednorodzinne umiejscowione na
dużych, pełnych zieleni działkach.
- To tutaj! - oznajmiła Yv wskazując palcem na
piętrowy dom z czerwonej cegły - zaparkuj przy żywopłocie… tak, wiem, jesteś
mistrzem kierownicy! W ogóle, jesteśmy na czas?
- Idealnie, za pięć jedenasta - odparła Hann
zerkając na zegar na desce rozdzielczej
- Ta pani już wyszła przed dom, idzie do
furtki - zauważyła Karo
- No to wysiadamy - zarządziła starsza z
sióstr
Po opuszczeniu pojazdu od razu
ruszyły w stronę otwartej już furtki, przy której czekała pani Sherwood. Była
drobniutką kobietą koło czterdziestki, o blond włosach. Patrzyła na dziewczyny
z szerokim, szczerym uśmiechem
- Przyjechałyśmy po nasze maleństwo -
oznajmiła Yvonne szczerząc się przy tym od ucha do ucha
- Widzę, że nie możecie się doczekać -
zaśmiała się - proszę, wchodźcie - zaprosiła je gestem na teren posesji.
Kobieta zaprowadziła dziewczyny
do domu. Wnętrze było urządzone raczej w starym stylu, ze względu na mamę pani
Sherwood, która jeszcze parę miesięcy temu mieszkała wraz z córką, o czym
kobieta nie omieszkała wspomnieć. Przeszły korytarz, a następnie skierowały się
do jednego z pokoi. Pomieszczenie było duże, jednak stały tam tylko te
najpotrzebniejsze meble, z resztą ogólnie dom był urządzony skromnie. W rogu
pomieszczenia, wydzielonego czymś w rodzaju niskiego parawaniku znajdował się
spory kojec, gdzie wylegiwały się psy - kilka szczeniąt i ich matka.
- Zgodnie z tym, co mówiłam biszkoptowe
spaniele, możecie się teraz przekonać - Pani Sherwood uśmiechnęła się i
wskazała dłonią na zwierzaki - szczepione i odrobaczone - dodała
- O matko, jakie one słodkie! - zakwiliła Hann
pochylając się nad kojcem
- Macie wymagania co do płci?
- Tak, jesteśmy raczej zainteresowane pieskiem
- wyjaśniła Karo
- No to psiaki są dwa, reszta to sunie -
odparła kobieta, po czym podeszła do kojca i wyciągnęła najpierw jednego, potem
drugiego szczeniaka i postawiła je na ziemi, by dziewczyny mogły im się
dokładniej przyjrzeć.
Jeden z maluchów usiadł i
rozejrzał się dookoła, po czym podniósł się i nieco niezdarnym krokiem
poczłapał w stronę Yvonne, położył się przy jej stopach i zaczął wgryzać się w
jej tenisówkę
- Ej laski… bierzemy go! To taki słodki
łobuziak! - Yv była wyraźnie zachwycona, mimo że właśnie niszczono jej obuwie
- Jestem za… a ty Karo?
- Pewnie!
***
Po uregulowaniu płatności i
pożegnaniu z panią Sherwood, dziewczyny były już w drodze do domu. Karo i Yv
omal nie pobiły się o to, która z nich ma siedzieć na tylnym siedzeniu razem z
psiakiem. Spór wygrała Iwona, przy czym Karo się poddała, ponieważ słyszała
plotki o całkiem niezłym lewym sierpowym jednej z bliźniaczek.
Brunetka siedziała zachwycona,
wtulając w swoją pierś szczeniaka, którego podróż wyraźnie nużyła, więc
zdecydował się na drzemkę w objęciach jednej ze swoich nowych właścicielek.
- Yv, czemu go tak tulisz, nie możesz położyć
go sobie na kolanach? - zapytała Karo spoglądając w lusterko
- Mogę, ale może nie spać wtedy spokojnie.
Szczeniaki lubią słyszeć bicie serca albo coś, co je przypomina, są wtedy
spokojniejsze - wyjaśniła - w ogóle, będziemy musiały podskoczyć do
zoologicznego, kupić mu smycz i szelki… A jak mu damy na imię?
- Ryszard Lwie Serce! - wrzasnęła Hann o mało
nie powodując wypadku
- Myślałam, nad Piesławem - zadumała się Yv
- Może Coffee? Wszystkie tak uwielbiamy kawę -
zaproponowała Karo - no i jest krótkie, będzie na nie reagował
- Wieczorem, jak będą chłopaki
pomyślimy jeszcze i przeprowadzimy demokratyczne głosowanie - zarządziła Hann
- Ja pierdolę - westchnęła Karo skrywając
twarz w dłoni
- Jako przyszła pani prawnik powinnaś popierać
ten pomysł ręcami i nogami! - odparła Iw nie kryjąc oburzenia
- Dokładnie! - przytaknęła starsza z sióstr
- No niech wam będzie…
***
Było już późne popołudnie. W
tym czasie, dziewczyny musiały dokonać szeregu zmian w mieszkaniu - zwinąć
dywan w pokoju gościnnym, rozłożyć wyprawkę dla psa i zamaskować kable, by
maluchowi broń Boże nie przyszło do łebka ich gryźć. Mimo, że nowy współlokator
był już kilka razy wyprowadzany, wciąż załatwiał się w domu, na zewnątrz wolał
bowiem wszystko dokładnie obwąchiwać i ciągnąć którąś z właścicielek w stronę
innych psów z którymi jak to szczeniak, chciał się bawić.
- Och kochanie, naprawdę? Znowu robisz siusiu?
- westchnęła Yvonne przyglądając się psiakowi oddającemu mocz na panele. Ten
tylko uniósł łepek, spojrzał na nią i począł radośnie merdać ogonem - Ech, co
mamusia z tobą ma… - rozłożyła ręce w geście bezradności, po czym sięgnęła po
szmatę i wytarła pozostawioną przez małego przyjaciela kałużę
- "Mamusia"? Nieźle jej wali… -
mruknęła Hann w stronę Karo. Siedziały razem przy stole i przyglądały się walce
bliźniaczki z pęcherzem szczeniaka
- Wczuła się no… włączył jej się instynkt
psiej mamy - podsumowała Karo opierając twarz o dłonie
Szczeniak popędził w stronę
drzwi. Zatrzymał się przed nimi, położył pysk między przednie łapy i wypiął
zad, eksponując tym samym merdający ogon. Chwilę później w mieszkaniu rozległo
się pukanie.
- Ocho, mały jest lepszy niż domofon albo
wizjer w drzwiach! - krzyknęła Hann z radością, po czym podeszła do drzwi i
wzięła psiaka na ręce, by jako szczenię, które rozpiera energia nie pomyślał o
tym, żeby wybiec z domu. Otworzyła drzwi i wpuściła gości do środka
- Nie mówiłyście, że chcecie kupić psa! -
wrzasnął Harry już od progu, po czym zbliżył dłoń do malucha chcąc go
pogłaskać, na co ten ugryzł go w palec
- Tresowany - odparła Hann z dumą
- Ta jasne, chce się tak ze mną bawić… Prawda,
mały? - chłopak ponowił próbę, jednak jego palec po raz kolejny został
ugryziony - Ty!…. Słodki mały piesku… - złagodniał, widząc piorunujące
spojrzenie brunetki
- Widać, że wolisz koty, on też to czuje - odparła
triumfalnie, po czym zamknęła drzwi za ostatnim z chłopaków i postawiła psiaka
na podłodze.
Liam podszedł do Karo,
przyciągnął ją do siebie i pocałował. Dziewczyna oddała pocałunek, po czym
wtuliła się w tors chłopaka.
- Ostatnio chyba mieliśmy o czymś pogadać, to
znaczy chciałaś pogadać a jakoś nie wyszło - zagaił przeczesując palcami jej
włosy
- To może chodźmy do pokoju obok? -
zaproponowała
- W porządku.
Odprowadzani wzrokiem przez
pozostałych poszli do pokoju i zamknęli drzwi za sobą. Blondynka wskazała
dłonią na o dziwo pościelony materac. Chłopak zajął miejsce, a Karo usiadła tuż
obok niego. Szatyn spojrzał na nią wyczekującym wzrokiem
- No więc… Chciałabym wiedzieć jak ty widzisz
tą relację między nami…
- To znaczy? - Liam udawał głupiego i szeroko
się przy tym uśmiechał
- No wiesz… często tu jesteście, codziennie do
siebie dzwonimy, poza tym całujemy się, tulimy i tak dalej… No wiesz, no… czy
ty i ja… znaczy my…
- Czy jesteśmy razem? - dokończył za nią
- No eeee… właśnie
- Wiesz, właśnie chciałem cię zapytać, co byś
powiedziała na to, żebym ogłosił, że nie jestem już singlem i oczywiście
chodziłoby o ciebie… Wiem, że to szybko, bo naprawdę krótko się znamy, ale
czuję tą chemię, myślę, że możemy spróbować… Chcesz?
- Chcę - odparła po chwili milczenia.
Najwyraźniej chciała powiedzieć coś jeszcze, jednak chłopak zamknął jej usta
pocałunkiem, w trakcie którego położył się na materacu i pociągnął ją za sobą.
Gdy ich usta już się rozdzieliły, Karo wtuliła się w tors Liama, który zaczął głaskać
ją po głowie i po plecach
- Nie wychodzimy stąd prawda? Nie chcemy, żeby
zabierali nam prywatność? - zapytał szczerząc się
- Ojjj, nie wychodzimy… - odparła
odwzajemniając uśmiech.
***
Hann siedziała między Harrym i
Zaynem, Yv siedziała na kolanach Niallowi, który obejmował ją w pasie. Louis
siedział na podłodze i bawił się z psiakiem - ogólnie rzecz biorąc, każdy
gdzieś siedział, bowiem obecni dwudziestolatkowie to pokolenie śmierdzących
leni.
- No chodź do wujka Louisa! - zawołał chłopak
w pasiastej koszulce, na co czworonóg przydreptał radośnie w jego stronę i
oparł się łapkami o jego skrzyżowane w siadzie tureckim nogi - Oj, gdyby wujek
wiedział, że taki kochany maluszek na niego czeka, to przywiózłby marcheweczkę
- westchnął rozczulony, gładząc swojego nowego towarzysza zabaw po łebku
- Pasujecie z Yv do siebie - skwitowała Hann -
mamusia i wujcio zapatrzeni w pieska
- A ty nie jesteś zapatrzona w pieska? -
zapytał zdziwiony Zayn, który był święcie przekonany że Hann jako
przedstawicielka płci posiadającej podatność na słodkość małych szczeniaczków,
będzie kwiczała nad pieskiem co najmniej tak, jak robił to Louis
- Nie, ona jest wpatrzona we mnie - odparł
Harry obejmując Hann
- Ta, jak nie założę okularów i szukam mopa do
podłogi
- Czemu mopa?! - chłopak wyraźnie się oburzył
- Chude, długie i z frędzlami czy tam lokami -
odpowiedziała, wywołując jednocześnie salwy śmiechu
- To tu "posmaruj mi kremikiem
tatuażyk" a potem "wyglądasz jak mop do połogi"! - fuknął szatyn
- Mop umiejący smarować nadgarstki przecież
zawsze się przyda - wyjaśniła, jakby to była jedna z bardziej oczywistych
rzeczy
- Dobra, dobra, buzi na zgodę i po sprawie -
zarządziła Yvonne
- Po moim trupie! - wrzasnęła Hann
- Czyli już niedługo - odparła siostra
chwytając zapalniczkę Zayna leżącą na stole, którą wcześniej oddała mu Hann
- Och, wreszcie znalazłem swoją niszę…
Miejsce, gdzie nie czuję się jak jedyny debil i wariat… - westchnął Louis
przytulając psiaka - jak właściwie mój siostrzeniec ma na imię?
- Nad tym właśnie myślimy - wyjaśniła Yvonne -
są trzy propozycje: Ryszard Lwie Serce, Piesław i Coffee
- Pierwsze dwa odpadają, bo nie umiemy wymówić
- wtrącił się Niall - Może Nachos?
- Ta, Potato od razu! - mruknął Lou
- Joker! - wrzasnął Zayn uradowany swoim
zaczerpniętym ze znanego komiksu pomysłem
- Nando`s? - kontynuował Irlandczyk
- Skarbie, nie będziemy go jedli, nie jesteśmy
Chińczykami - skarciła go Yvonne - ale Joker całkiem nieźle… - zadumała się
- Ej, mnie masz popierać - blondyn zapodał jej
kuksańca w bok
- No to zaczynamy głosowanie! - oznajmiła Hann
zabierając z półki pod stolikiem stos kartek - można się wstrzymać od
głosowania, ale można też popierać kilka propozycji… No to lecimy… Piesław i
Ryszard Lwie Serce odpadają… Kto jest za Coffee?
Ręce podnieśli Harry i Yv, co
Hann odnotowała.
- Trzeba jeszcze policzyć dwie osoby. Karo, bo
to był jej pomysł no i Liama, bo pewnie ją popiera, a przeszkadzać im nie
będziemy - wtrąciła Yv
- Ok. Propozycja numer dwa: Nachos…
Niall podniósł rękę, jednak
widząc, że Yvonne nie robi tego samego, ponownie dźgnął ją łokciem w bok, przez
co dziewczyna od niechcenia uniosła dłoń, co dało dwa głosy. Tak samo było przy
głosowaniu nad imieniem Nando`s.
- To teraz… Joker! - kontynuowała Hann
Ręce podnieśli Zayn, Louis, Yv i Hann.
- Cóż… mamy po tyle samo głosów dla Coffee i
Jokera - westchnęła brunetka spoglądając na kartkę
- Przywróćmy do głosowania Pie… Pie… Pie… -
zaczął się jąkać Harry
- Piesława? Dzióbek proszę cię, nie łam
języka, Piesław to dla ciebie wyższa szkoła jazdy, w życiu go nie zawołasz -
odparła Hann
- Lubię… cię - wydukał po polsku, czym
oszołomił wszystkich wokół
- A ty co?
- Och, skarbie - twój mały móżdżek tego nie
ogarnie - westchnął szatyn, po czym ucałował dziewczynę w czoło, na co ta z
udawanym obrzydzeniem wytarła je ręką
- Nie mów do mnie skarbie - mruknęła - Zayn,
powiedz mu coś! - zatrzepotała rzęsami w stronę bruneta
- Nie mów do niej skarbie, mopie - zarządził,
po czym pochylił się, objął Hann i przyciągnął ją do siebie, przesuwając ją tym
samym przez pół kanapy
- Jeszcze trójkącika nam tu brakowało -
mruknął Lou, ponownie przytulając kudłatego współlokatora dziewczyn
- Dobra, koniec tego, pies jest teraz
priorytetem! - wrzasnął Niall
- W takim razie…. Na pierwsze Coffee, na
drugie Joker do stosowania zamiennego tudzież do przetestowania, na co lepiej
reaguje? - zaproponowała Yvonne
- Może być! - odparli chórkiem pozostali.
___________________________________
Ta da! Wróciłam! Poprawka zdana, więc jest i rodział ;) Enjoy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz